Żebranie kojarzy się z wyciągniętą ręką i faktycznie w tych dniach pod barem „Park” nachalnie zaczepiali mnie „spragnieni”. Mnie jest szczególnie przykro odmawiać (post, w drodze do kościoła, łamanie postanowienia), bo znam to cierpienie...

    Nie wiem jak Pan Bóg to wszystko układa, bo właśnie dzisiaj dotrze moje pismo do profesora, aby przesunął termin wizyty (załamanie pogody) i trafię w uniżeniu do mojego męża zaufania, 

    Przypomniały się błagania o wsparcie: proboszcza, kurii, duszpasterza służby zdrowia...nawet w Watykanie. Wciąż muszę się pochylać, prosić, a to wszystko bliskie nachalności, bo ludzie rzadko przejmują się krzywdami innych. 

    Tak się stało, że ponowiłem pismo do urzędu miasta o zwrócenie szkody spowodowanej przez zakład wodociągów, a na drzwiach piwnicy napisaliśmy prośbę, aby mieszkańcy przebierali jarzyny i kartofle w piwnicy...zamiast wietrzenia! 

    Po wyjściu do kościoła napłynęła intencja modlitewna dnia, bo spotkałem zbierającego puszki, czekających na zmiłowanie pod sklepem monopolowym oraz składających się na „wino marki wino”. Patrzyły banki i reklamy pożyczek...

    Napisałem też do ks. prof. dr hab. Piotra Tomasika, ponieważ Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego współorganizuje konferencję lekarską na temat: „Ból i cierpienie – ognisko światła i ciemności”.

    Szkoda, że nie wiedziałem, bo będą poruszane ciekawe tematy: „Lekarze i duchowni. (...) Tajemnica cierpiącego na krzyżu Chrystusa  (...) Cierpienie jako proces personalizacji (...)”. To wprost coś dla mnie...lekarza - kapłana (standard w dawnych czasach).

    Ze zdziwieniem przeczytałem, że koordynatorem konferencji jest prezes OIL w W-wie przy Puławskiej 18, kolega Mieczysław Szatanek. Krzywdzisz innego lekarza z powodu jego wiary i jawnej obrony krzyża, a w tym czasie pochylasz się nad cierpiącymi. To judaszostwo obleczone w biały fartuch, a w moim języku schizofrenia duchowa.    

    Schowałem się przed dyżurującymi w kościele. Nie chcę na nich patrzeć, bo przychodzą tutaj wg grafiku. Nie wolno oceniać innych, ale raz widzisz tych ludzi jako posługujących władzy, a za chwilkę idą do Eucharystii. Ohyda...

    Od ołtarza popłynęło pocieszenie: „Sławię Cię, Panie, bo mnie wybawiłeś i nie pozwoliłeś mym wrogom naśmiewać się ze mnie. (...) Panie, bądź moją pomocą”. Ps 30

    Dzisiaj urzędnik królewski przybył do Pana Jezusa, aby uzdrowił jego umierającego syna: "Panie, przyjdź, zanim umrze moje dziecko". Rzekł do niego Jezus: "Idź, syn twój żyje". (...) A kiedy był jeszcze w drodze, słudzy wyszli mu naprzeciw, mówiąc, że syn jego żyje. (...) I uwierzył on sam i cała jego rodzina. J 4, 43-54

    Żydzi do dzisiaj nie wierzą, a Ty? Zapytaj sam siebie: czy wierzę, że Pan Jezus może mi pomóc? Zawołasz, ale bez przekonania i nie otrzymasz pomocy, a jak otrzymasz to zapomnisz, że Bóg ją sprawił, bo zobaczysz „zbieg okoliczności”, „szczęście” lub kolegę z wojska, który właśnie się trafił...

    Po Eucharystii wracałem śpiewając w duszy, odeszły wszelkie kuszenia i napłynęła moc. Krążyłem i odmawiałem moją modlitwę, ale na końcu doznałem szoku, ponieważ zauważyłem, że każde słowo Pana Jezusa na krzyżu dotyczy wsparcia:

    „Ojcze! Wybacz im, ponieważ nie wiedzą, co czynią! Dzisiaj będziesz ze Mną w Raju! Oto Matka twoja, oto syn Twój”...                                                                                                                       APEL