Żona została wysłana na szkolenie, ale źle znosi dalekie podróże. Jej lęk przeniknął moje serce, które zawołało: „Matko Najświętsza! Proszę Cię o jej ochronę. Spraw, aby wszystko się ułożyło”.

    Nie mogłem spać, bo „czuwałem” i tak dotrwałem do  modlitwy „Anioł Pański". Za oknem śpiewały ptaszki, bo budził się dzień z piękną pogodą. Podziękowałem Panu Jezusowi  za wczorajszy dzień i poprosiłem o prowadzenie, bo przyjąłem od kolegi dyżur w pogotowiu.

     Ludzie nie korzystają z pomocy Boga i nie wsłuchują się w duchowe natchnienia. Koledzy psychiatrzy nawet negują ich istnienie, ponieważ reprezentują materialistyczny pogląd na świat.

    Dam przykład. Nie mogłem poradzić sobie z reperacją zamka. Po zawołaniu: „Jezu pomóż”...całkowicie się zaciął! Okazało się, że miałem lepszy, chromowany w którym brakowało jednej części właśnie z tego! Dla niewierzących to głupstwa, ale poszukujący może zobaczyć jak przebiega pomoc Boga. 

    Na Mszy św. Pan Jezus powiedział do faryzeuszów: „Ja odchodzę /../ Tam, gdzie Ja idę, wy pójść nie możecie. /../ Wy jesteście z tego świata, /../ jeżeli nie uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach /../ Ten, który Mnie posłał jest prawdziwy /../ Ja zawsze czynię to, co się Jemu się podoba.  J 8,21-30

    Natychmiast wiedziałem, że jest to intencja modlitewna dnia. Dreszcz prawdy przepłynął przez ciało, a wzrok przykuł wielki  obraz Trójcy Świętej. Ja wiem, że tylko garstka uwierzy i powróci do Boga Ojca.  

    W wielkim bólu przekazałem Bogu, Panu Jezusowi oraz Matce Najświętszej żonę, dzieci, wszystkich z rodziny, kolegów i współpracowników z otoczenia, bo wokół jest morze niewiary. 

     To, co czynię jest wynikiem polecenia, posłania jako wynik wybrania. Do tego nie możesz dojść poprzez studiowanie świętych ksiąg lub rozmyślania. To łaska, która daje rozterki wpuszczane przez demona. Ludzie negują istnienie rzeczywistości nadprzyrodzonej i z takich jak ja żartują. Kolega-kierownik właśnie stwierdził, że jestem  a g e n t e m  Pana Jezusa. Nie negowałem...

    Trafiłem na dobry dyżur i rozpocząłem modlitwę w intencji dnia, która wypadła także za mnie! Podczas „św. Osamotnienia” przeżywam współcierpienie z Panem Jezusem, bo także jestem odrzucony wśród swoich, którzy służą, ale władzy ziemskiej.

    W pokoju lekarskim wzrok zatrzymała „Ostatnia Wieczerza”, bo Apostołowie to pierwsi posłani. Niektóre stacje drogi krzyżowej powtarzałem, ale najwięcej bólu sprawiła „św. Agonia" ze słowami Jezusa na krzyżu, które odmawiałem „dziesiątkami”. Napłynął obraz kapłana zamordowanego przez mafię, któremu strzelono prosto w twarz oraz tacy, którzy upadają podczas kuszenia przez bestię.

    W sercu miałem słowa Pana Jezusa: „/../ Oni są tymi, którzy zamykają królestwo niebieskie przed ludźmi /../ Głoszą kazania przeciw złodziejstwu, a sami kradną Mi dusze, zabraniają cudzołóstwa, a tymczasem sami je popełniają /../ uważają, że gardzą bożkami, a plądrują Moją Świątynię”.

    „Spojrzał” przekaz do Vassuli, gdzie Pan Jezus też mówił o kapłanach i hierarchach, którzy wymagają nawrócenia, bo Go zdradzili, Przyjaciela i Boga. Pan stwierdza, że mimo ich niegodziwości i grzechów powodujących rozprzestrzenianie się bezbożności jest gotowy wybaczyć im i zapomnieć.

    Jak przekazać moje cierpienie, którego szczyt nastąpił  podczas odmawiania koronki do 5-u św. Ran Pana Jezusa? Cała modlitwa trwała 3 godziny! Trafiłem też na relację z Watykanu, gdzie J.P.II spotkał się z kapłanami z całego świata i ostrzegał ich jako sługi Pana Jezusa!

    Do pogotowia na zastrzyk przybył syn i na pewno dziwił się, że na ścianie pokoju lekarza dyżurnego mam zdjęcie Pana Jezusa Miłosiernego, któremu później podziękuję na kolanach za ten dzień...                                                                                                           APEL