Człowiek normalny nie ma poczucia, że jest jednością psycho-fizyczną i duchową. Stąd powiedzenie w „zdrowym ciele zdrowy duch”, a nawet „w zdrowym ciele dobry chuch”. Taka jest nasza duchowość, która oznacza lekceważenie Boga Ojca, Stworzyciela.

    Ludzie wokół żyją dla życia, a telewizja wprost uczy tego. Post i bieda, a oni wciąż gotują smakołyki. To jest czynione na przekór katolikom, a właściwie Bogu. Uczestnicy tego maratonu kłamstwa nie widzą tej manipulacji podsuwanej przez zabójców duchowych.

     Świat nie jest atrakcyjny. Ciało szybko nużą przyjemności, które nie mogą zadowolić duszy, a to dopiero daje poczucie naszego spełnienia. Ja nie mam większych potrzeb ziemskich, bo trzymając się św. Ręki Taty "zażywam dóbr ziemskich". 

    W wielkim uniesieniu idę na spotkanie z Panem mojego życia, a radość sprawia, że żartuję ze spotkanymi:

- machnąłem do kandydata na mojego osobistego ochroniarza (po wygraniu w „Lotto”), że nic z tego...

- panią ze znakiem „stop” zapytałem czy płacą jej za każde przejście (przeprowadziła mnie jak dziecko).

    Od ołtarza woła mój ulubiony prorok Izajasz: „Obmyjcie się, bądźcie czyści. (...) Przestańcie czynić zło. Zaprawiajcie się w dobrem. Troszczcie się o sprawiedliwość (...) Jeżeli będziecie ulegli i posłuszni, dóbr ziemskich będziecie zażywać". Iz 1, 10. 16-20  

    Komunia św. zgięła się i wyprostowała, a później zwinęła (dobry znak). Siostra śpiewała; „Jezu Chryste, Panie miły, Baranku bardzo cierpliwy, wzniosłeś na krzyż ręce Swoje, gładząc nieprawości moje”. Łzy zalały oczy, a moje serce przeszyła strzała miłości. Można powiedzieć, że to cała Msza św. bo więcej nie wytrzyma nasze słabe ciało... 

    Kiedyś podobne przeżycia trwały dłużej, a ja po każdym słowie kapłana krzyczałem „Och! Jezu! Panie Jezu”! i głośno łkałem, a jestem człowiekiem twardym.

   Przybyłem do kościoła z radością, a wracam w wielkim smutku, bo Pan - z powodu moich nieprawości - został bestialsko zamordowany.

     „Panie! wybacz mi, bo grzeszę każdym oddechem! Od rana powinienem śpiewać Ci psalmy i głosić Twoją chwałę, a ja zajmuję się swoją krzywdą. Wybacz Panie wszystko, przemień moje cierpienie, aby stało się świadectwem wiary i Twojej Chwały. Pochyliłeś się nade mną! Jak Ci za to podziękować?  Panie mój! Dobry Jezu! Spraw, abym się odpłacił!”. 

    Wróciłem na Mszę św. dla Matki Bożej, ale do czasu Eucharystii byłem normalny. Po zjednaniu z Panem Jezusem pokój i słodycz zalały duszę, a Pan dodatkowo spełnił moje pragnienie głoszenia Jego chwały, ponieważ mówiłem do niewiasty.

    << Nie ma łączności pomiędzy człowiekiem normalnym, a zjednanym z Panem Jezusem. Żadnym językiem nie można przekazać pokoju, który zalewa teraz moje serce. My znamy pokój jako brak wojny, a bliżej spokój, ciszę i brak zakłóceń naszego życia.

     Pokój Boży z duszy spływa na ciało, które ulega całkowitej przemianie. Temu pokojowi towarzyszy słodycz w ustach i w sercu, a dusza  pragnie głosić chwałę Boga. Dopiero teraz chciałbym zostać w kościele, być dalej z Panem Jezusem, śpiewać z innymi i słuchać pieśni granych na gitarze. >>

    Wszystkie sprawy, które plątały moje myśli ustąpiły w jednej sekundzie. Ponadto w takim stanie można przytulić każdego wroga, przebaczyć, wyciągnąć rękę i machnąć na wszystkie jego złe czyny z prośbą, aby więcej nie grzeszył. Łzy zalały oczy smutnego zesłańca...smutnego, ponieważ ludzie nie chcą bezpłatnych darów Boga.

    Z kościoła wziąłem wyłożoną książeczkę „Ciemna noc” św. Jana od Krzyża, która w domu otworzyła się na słowach:

    „Zmysłowa część człowieka nie może objąć tego, co jest czystym duchem. Gdy więc duch czymś się nasyca, ciało pozostaje w niesmaku i traci ochotę do wszelkiego czynu. Duch zaś umocniony takim pokarmem nabiera sił i większej energii, by jak najlepiej służyć Bogu"...       

                                                                                                                                         APEL