Zaspałem na roraty, a o 8.00 nie było nabożeństwa. To „zdarzenie duchowe” było początkiem intencji modlitewnej dnia. Dzisiaj zobaczysz jak Pan Jezus spełnia nasze pragnienia. W Domu Pana znalazłem się ponownie o 10.15  i trafiłem na  naukę rekolekcyjną.

    Prorok Izajasz mówił od Boga naszego (Iz 48, 17-19): „(...) Jam jest Pan, twój Bóg, pouczający cię w tym, co pożyteczne, kierujący tobą na drodze, którą kroczysz. (...)”. 

     Dalej jest zapewnienie, że moje imię nigdy nie będzie usunięte ani wymazane sprzed Oblicza Bożego, ale mam zważać na wypełnianie przykazań. Powiem ci, że przed panią Moniką Olejnik nie umiałbym ich wyznać...  

    Kapłan wskazał, że  A d w e n t  to oczekiwaniu na spotkanie z Panem Jezusem, ale dla mnie jest to rocznica Narodzenia Pana Jezusa z dziękczynieniem, bo wielu proroków nie doczekało tego, co ja...

     Zbawiciel przybył przed moim poczęciem i teraz mogę spotykać Go każdego dnia w moim kościele. Po przyjęciu św. Hostii mam nadprzyrodzoną moc...z leżącego pod kroplówką staję się ciężarowcem, a nawet więcej, bo Putin, Kim Dzon Il, Chavez, a szczególnie Jerzy Urban boją się śmierci.

   Msza św. bez przyjmowania św. Hostii to odrzucanie wielkiej łaski Boga. Kościół nie wskazuje wyraźnie na ten fakt. Bardzo rzadko ktoś pragnie prawdziwego spotkania z Panem Jezusem czyli świadomego oczekiwania na śmierć, a prawie nigdy z radością. Dlatego chorzy boją się Sakramentu Chorych, bo boją się śmierci.

   Tak chciałbym mówić o tym, bo problem przerósł młodego kapelana szpitalnego. Poprosiłem później, aby w nauce podkreślił potrzebę przyjmowania Pana Jezusa podczas Mszy św. bo większość do kościoła przychodzi tak sobie.

    Także to, że trzeba prosić o śmierć dobrą oraz godną, bo nawet w kościele „zdrowie jest najważniejsze” i często do końca woła się do Boga o uzdrowienie ciała. Trzeba prosić, ale o uzdrowienie duchowe.

    Siostra śpiewa jakby dla mnie: „Jezu! Jezu, do mnie przyjdź”. Po Komunii św.  dusza wprost rozrywa ciało, słodycz zalewa usta, a moje serce chce przytulić się do Pana Jezusa. Ja nie chcę tu być, ale jeszcze dzieło nieskończone.

    Dziwne, bo mamy kłopot z połączeniem się z elektrownią, a przypomina się psalm śpiewany dzisiaj: Dasz światło życia idącym za Tobą. (...) Błogosławiony człowiek, który (...) w Prawie Pańskim upodobał sobie i rozmyśla nad nim dniem i nocą (...)”.

     Ze stoliczka pobrałem dwa pisma „Nasza Droga” i „Pielgrzym”...tak, bo nasze życie to pielgrzymka z ziemi do Nieba, a drogą jest Kościół Katolicki, jedynie prawdziwy.

   Czy wiesz, co się stało następnego dnia? Trafiłem na spotkanie  z grupa wielbiąca Boga od św. Dobrego Łotra. Podczas rozmodlenia i płaczu podniosłem głowę, a przede mną stał Pan Jezus, bo właśnie kapłan podszedł do mnie z Monstrancją i mnie pobłogosławił...                                                                                                                                                               APEL