W przedsionku kościoła płomień świecy roratnej oświetla krzyż z piękną figurą Pana Jezusa, którą kiedyś zabezpieczyłem przed kornikami i odnowiłem. Niebo kojarzy się z pięknem i dlatego siostra Faustyna nie była zadowolona z namalowanego obrazu Pana Jezusa Miłosiernego.

   Nie docierają czytania i nie trafia do mnie katecheza. Problem uzdrawiania, ale mnie jest łatwiej, ponieważ znam ludzkie pragnienie zdrowia. To wprost choroba i wielu pojechałoby na koniec świata, aby stracić ostatnie pieniądze u jakiegoś oszusta. Zapominają o Prawdziwym Lekarzu czyli Panu Jezusie.

   Powstał problem życia z inwalidztwa. Kapłan dał przykład inwalidów-żebraków, którzy widząc procesję uciekli przed uzdrowieniem. Jako lekarz bardzo często stykałem się z cudownymi uzdrowieniami na komisjach lekarskich ZUS-u. Ciężko chory po 10 latach pobierania renty dowiedział się, że jest zdolny do pracy! W „Uwadze” pokazywano naganiacza, który stwierdził, co wiem, że 1/5 rent jest "lewa". 

    W dawnych czasach kalectwo sprawiało przymus życia z żebrania. Grzeszy ten, co udaje kalekę, a widziałem takiego w Łagiewnikach. Wyuczył się „pozy żebraczej”: tkwił przechylony na kolanach, głowa spuszczona w pokorze, oczy wbite w ziemię, a ręka jakby prosząca o garstkę ryżu tuż przed śmiercią! Żadnej nachalności. Sam łapiesz się za kieszeń!

    Po Komunii św. duszę zalała słodycz z połączenia z Panem Jezusem. Pokój falami napływał do serca wywołując ciepło w okolicy splotu słonecznego (nadbrzusza). Teraz chciałbym tutaj zostać i z innymi wielbić Pana. To stanie się dopiero wieczorem.

   Wróciliśmy z żoną na nabożeństwo wieczorne, bo przybyła grupa ewangelizacyjna, która działa pod patronatem św. Dobrego Łotra. Kapłan ponownie mówił o zdrowiu, a ja dochodziłem do dzisiejszej intencji. Tuż po jej odczycie padają słowa, że od uzdrowienia ciała ważniejsze jest uzdrowienie duszy...duchowe. Wcześniej go prosiłem, aby to podkreślił!  

    Młodzi śpiewali słowa psalmu: „Odnów nas, Boże, i daj nam zbawienie (...) Wyciągnij rękę nad mężem Twojej prawicy (...) Już więcej nie odwrócimy się od Ciebie, daj nam nowe życie, a będziemy Cię chwalili". Ps 80, 2-3. 15-16. 18-19

   Po Komunii św. tak jak pragnąłem trwało wielbienia Boga. Kapłan prosił o podanie w sercu próśb o uzdrowienie. Płynęły pieśni oraz zawołania po których wszyscy wołaliśmy: „Bądź uwielbiony Panie Jezu”. Pan przybył do chorej i smutnej, która ma bóle..."Bądź uwielbiony...".

  Ja wołałbym: Pan Jezus przybył do kontenerów z ofiarami powodzi, do domów ofiar katastrofy smoleńskiej...do bezdomnych pod mostem, do matki, której zaginęła 14-letnia córka i do właśnie umierających. Mocniejsze byłyby prośby: „Przybądź Panie Jezu” z podaniem potrzebujących na świecie.

   Popłakałem się dziękując za wszystko, bo Bogu najbardziej podobają się nasze prośby dotyczące innych. Wołałem też, aby Światło Pana Jezusa spłynęło na członków mojej rodziny oraz na kolegów z samorządu lekarskiego.

    Prosiłem, aby Pan otworzył ich serce...chociaż jednemu. Prosiłem też o uzdrowienie duchowe zatwardziałych ateistów-psychiatrów.  To jeden wielki krzyk duszy. W sekundzie trafiam do wszystkich. 

    W czasie dawania świadectw wiary powiedziałem do wiernych, że wczoraj pragnąłem spotkać się z Panem Jezusem (intencja), a stało się to już dzisiaj. Pan Jezus podszedł do mnie pod postacią kapłana z Monstrancją i otrzymałem błogosławieństwo!

   W piśmie „Pielgrzym”, które zabrałem z kościoła trafiłem na art. o „Spowiedzi generalnej”. Nie ma innej drogi do uzdrowienia duchowego. Nie możesz wyspowiadać się bezpośrednio, bo tylko kapłan ma władzę odpuszczania grzechów...                                                                        

                                                                                                                              APeeL