Dzisiaj spotkała mnie łaska współcierpienia z Panem Jezusem. To prawdziwa radość...radość z niesienia krzyża za Zbawiciela. Nie pojmie tego normalny człowiek. Te tajemnice powinno przekazywać się po śmierci, bo niosą dodatkowe poniżanie. 

    Jakże ważne jest wsłuchiwanie się w codzienne natchnienia, bo za naszymi drobnymi krokami płyną całe lawiny zdarzeń. Przykładem jest dzisiejszy poranek, bowiem nie planowałem nabożeństwa, ale miałem...”wstać i iść”.

    W drodze do świątyni serce zalał ból spowodowany nocnym bojem z wrogami wiary katolickiej, którzy szaleli pod prowokacją J. Palikota. Wpisz: Palikot: Uważam to za całkowitą klapę, kościół słabnie. Onet.pl

    Tam wskazałem, że pan poseł „wyraźnie głupieje omamiony przez demona (opętanie intelektualne). Kościół święty jest Królestwem Niebieskim na ziemi...to Msza św. z Cudem Ostatnim (Eucharystią), gdzie w słabości rodzi się moc katolika. Nie pojmie tego człowiek traktujący Kościół Boga Objawionego jako hierarchię. Nie daj się nabrać tym, którzy rozdają pozory szczęścia".

    Podczas odmawiania koronki do Miłosierdzia Bożego zacząłem „umierać”. Serce chciało pęknąć...w takim momencie śmierć jest wyzwoleniem. To musisz sam przeżyć i zaznać współcierpienia z Panem Jezusem: fałszywego oskarżenia, oplucia i bicia. "Panie! Ty widzisz krzyża się nie wstydzę, krzyż Twój całuję".

    Święty Paweł właśnie mówi od ołtarza: „Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata”. Ga 6, 14-18

    Pan Jezus dodaje: "Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie". Mt 11,25-30

    Płynie „św. Osamotnienie", a ja nie mogę znaleźć sobie miejsca: „przyjmij Panie moje osamotnienie, bo nikt nie rozumie Twojego sługi. Tyle lat byłeś opuszczony przeze mnie, a dzisiaj dałeś mi poznać, co oznacza to cierpienie”. Wzrok zatrzymała para zakochanych, przytulonych do siebie... 

    Pojechałem nad rzekę, aby pocieszyć Pana Jezusa: „Panie Jezu! Przyjmij moje cierpienie na otarcie Twoich łez, bo nadal trwa gwałt na naszej wierze. Ojcze! nie wiedzą, co czynią". Godzinę trwało wołanie i moje „umieranie”, które dodatkowo nasilały rozproszenia, przeszkody jakie niesie codzienność, bo w takim momencie nie ma dla mnie „ważnych spraw” tego świata.

    Przypomniały się słowa Pana Jezusa skierowane wprost do mnie, że męczeństwem jest „żyć, kiedy świat utracił wszelki powab i kiedy serce gorąco pragnie Nieba. Żyć po to, aby innych nauczać miłości, poznawać rozczarowania Nauczyciela i nie ustawać, aby bez wytchnienia dawać Nauczycielowi dusze? Czyń wolę Bożą, zawsze, nawet jeśli twoja wydaje ci się bardziej heroiczną, a będziesz święty...”.*

    Żaden mędrzec ziemski nie wyjaśniłby tego. To program mojego życia. To wielka prawda, a nawet Prawda...                                                                                                                    APEL  

  „Poemat Boga-Człowieka” ks. 4 c. 3 str. 264