Sprawdził się straszący sen, bo pani poprosiła, abym poszedł z nią na policję ze znalezionym prawem jazdy i pieniędzmi. Zawiadomiliśmy proboszcza i zguba wróci do właścicielki. Ja kiedyś zostawiłem saszetkę z dokumentami na cmentarzu...stał nad nią dziadek z wnuczkiem. Wszystko było oprócz pieniędzy (1.4 tys. zł.)...
Po przebudzeniu przeżegnałem się przestraszony, pocałowałem Cudowny Medalik i poprosiłem Boga, aby był dzisiaj ze mną. Wzrok zatrzymały słowa: „przeszkody na drodze do wiary” („Różaniec”). Właśnie pękła lina i zerwał się prom na Odrze (pokazano przeszkodę na drodze...tutaj wodnej).
Wyszedłem do kościoła i zacząłem śpiewać: „serce wielkie nam daj zdolne objąć świat”, a w tym czasie na brzeg garażu zleciały się gołąbki. Racjonalista potrząśnie głową, ale wiara jest łaską, a ja daję relację z boju duchowego.
Szatan atakuje z całą mocą w naszej największej słabości...w śnie, tuż po przebudzeniu i w różnych kłopotach. Dobrze wie, że zniechęcenie może przytłoczyć nawet największego. Zły jest niezmordowany, bo to niby ode mnie: „po co dawać świadectwo? po co to wszystko? wysiłek pójdzie na marne”.
Bestia dobrze wie, że za zniechęceniem czai się zwątpienie, a to pierwszy zwiastun do śmiertelnej rozpaczy. Ciekawe jak tłumaczą te kuszenia psycholodzy i psychiatrzy negujący życie duchowe człowieka.
Apostołowie ujrzeli zmartwychwstałego Pana Jezusa, ale Tomasz (Didymos) rzekł: „Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę".
Po ośmiu dniach Jezus wszedł przez zamknięte drzwi i rzekł: "Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym". J20, 24-29
Pozostałem sam w kościele i odmówiłem koronkę do Miłosierdzia Bożego. Prysły wszystkie wątpliwości dotyczące dawania świadectwa. Prosiłem Pana i otrzymałem moc, bo opracowałem 4 intencje, a dwie przepisałem. Żona wyszła, nikt nie dzwonił. Nawet walczyłem na forach internetowych z tymi, którzy mają różne przeszkody duchowe.
Blog Janusza Palikota
<< Pisze Pan prawdę, ale wina Lecha Kaczyńskiego jest całkiem inna. Nie mogłem zrozumieć jak można lecieć do Imperium Zła bez wołania do Boga, do św. Michała Archanioła i bez wcześniejszych Mszy św. przy podejmowaniu takiej decyzji.
Nie wolno postępować wg woli własnej, bo wówczas miesza się szatan, którego zadaniem jest szkodzenie. Jego działania nie widzimy i zwalamy winę na ludzi.
Agendą szatana jest bolszewizm. (...) Stosuje Pan fałsz intelektualny i wmawia, że nie było precyzyjnego zamachu (Amerykanie mają dokładne zdjęcia). Stąd Pana ocena, że Lech Kaczyński ma krew na rękach. Pan ma krew, ale na języku i któregoś dnia Bóg Panu to pokaże... >>
Onet.pl do Wytrwałej („Przeznaczenie śmierci")
<< Na ziemi mamy dwa dary: czas i wolną wolę. Jeżeli wykonujemy Wolę Boga Ojca to unikamy pokus szatana. Pomieszałaś wiarę katolicką z przeznaczeniem (determinizmem).
Jest zrozumiałe, że mamy los, którego początek nie zależał od naszej woli: czas narodzin, miejsce, kraj, rodzina. Później możemy kierować się wolą własną (popisy, grzeszne życie, wiara w rozum, rozwiązłość, itd.) lub żyć wg "bądź wola Twoja".
W tym śmiertelnym boju o życie duszy i powrót po śmierci do Nieba pomaga kult Maryjny, świętych, różaniec, ale najważniejsza jest codzienna Msza św.
Ja wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego, a nie w przeznaczenie. Bóg może wydłużyć nasze życie, obdarzyć nas cudem uzdrowienia, a nawet zabrać wcześniej z tego padołu w wielkim cierpieniu, ale to wszystko trzeba wyprosić (wymodlić)... >>
Na czuwaniu przed Monstrancją odmówiłem koronkę, a w litanii do Najśw. Krwi Pana Jezusa wołałem za mających przeszkody duchowe i pozostałem na drugiej Mszy św. Eucharystia ułożyła się w zawiniątko (dar), a ja wracałem do domu jak na skrzydłach...chciało mi się biec.
Na ten moment trafiłem na moje wołanie do Boga:
„Panie! Pokazałeś mi ten świat od Siebie. Dałeś mi kawałek Swego krzyża, a przecież nie jestem w Chinach, Korei Północnej, a nawet w chwalonym przez Hołownię Butanie. Nie jestem też w Iraku, gdzie strach wejść do świątyni katolickiej.
Pokazujesz mi Panie coś gorszego, bo u nas Twój Kościół daje ukojenie, ale nie chcą tutaj przychodzić. Nie chcą Ciebie, Panie. Nie chcą Nieba i zbawienia i Twojego przytulenia.
To jeszcze większy krzyż, bo tam są oddzieleni od Ciebie, a tutaj czynią to z własnego wyboru. Nawet swoi Cię opuszczają...”.
Ze smutku pochyliłem głowę, a łzy zakręciły się w oczach... APEL