W liście poprosiłem nowego sekretarza Naczelnej Izby Lekarskiej o osobiste spotkanie, ponieważ pragnę polubownie załatwić moją krzywdę, ale napisałem zbyt ostro. Pan Bóg pokazał mi to w śnie, bo rzuconym kamieniem zawiniętym w papier trafiłem i zraniłem głowę starszego pana. Wyraźnie widziałem jego cierpienie, a z rany płynęła krew. 

   Poszedłem na nabożeństwo o 7.30 i próbowałem się modlić, ale nie wychodziło. Tak jest zawsze w takich intencjach, a na nabożeństwie serce zalewały „ważne sprawy”. Po zjednaniu z Panem Jezusa w Eucharystii pokój i słodycz zalały serce i duszę.

   Pozostałem w pustym kościele...cisza, a właśnie zaczął bić dzwon kościelny: „Panie Jezu! zawierzam Ci moje serce, moje myśli i słowa. Strzeż mnie i błogosław, rozpromień nade mną Swoje Oblicze, obdaruj mnie łaską i pokojem. Gdy będę potrzebny wysyłaj mnie tam, gdzie nikt nie pójdzie. Dziękuję Ci Panie, Dobry Jezu, że Jesteś”.

   Musisz zrozumieć, że nic nie da Ci to czego szukasz, bo tylko Bóg może  zadowolić naszą duszę! Ja nie piszę tego „po kursach” lub przeczytaniu wielu książek. To wszystko jest od Pana Jezusa, który zawołał mnie, lekarza, ubranego w biały fartuch. Ateista powie, że to demagogia. Nie liczy się jednak walka o ciało (medycyna), ale walka o duszę czyli  o ostateczny cel naszego życia (zbawienie).

   Tak się złożyło, że trafiłem na „zapisy z karteczek”...moich wołań. Nie wiadomo z jakiego dnia, ale pasują właśnie dzisiaj: "zegnij kolano przed Panem, odkryj Jezusa i przychodź do Pana z uwielbieniem. Uwielbiaj Jezusa. Chwała Ci Panie za to, ze Jesteś! Chwała Ci Panie za moje nawrócenie. Glory, Glory Alleluja".

    Tylko z Chrystusem możesz pokonać szatana i samego siebie! Bóg wie, co jest każdemu potrzebne, ale pragnie, abyś zawołał! Pragnie, abyś wrócił do Niego! Effata! Otwórz się! Wstań. Weź swoje łoże i chodź!

    Tak też dzisiaj Pan Jezus zlitował się nad głodnym tłumem i cudownie rozmnożył chleb i ryby, które spożywali w grupach 50 -100 ludzi. Wieczorem zerwałem się i pojechałem do sąsiedniego kościoła, ale o 17.00 nie było Mszy św. i w emocji oglądałem bój naszych siatkarzy z niemieckimi. 

     W tych dniach padają słowa czytań o miłości Boga do nas, a każdy kto miłuje narodził się z Boga. To list św. Jana, ale można powiedzieć, że przeciętny człowiek nie zrozumie tego. Z mojego doświadczenia wiem, że nawet normalne mówienie o tym wywołuje politowanie nawet u chrześcijan, bo wiara gaśnie.

     Przeciętny człowiek nie zawierza swojego życia Bogu Objawionemu "Ja Jestem", a większość wybiera bogów wymyślonych, których słudzy (bojówkarze) śpią z karabinami maszynowymi... 

                                                                                                                                      APEL