Ty, który to czytasz posłuchaj prostych rad wiedzącego, że Bóg Jest i wszystko jest prawdziwe w Kościele świętym!

    Przyjmij, że jesteśmy skazani na zesłanie, gdzie mamy się nawrócić do naszego wspólnego Boga Ojca. Nie ma żadnej ważniejsze sprawy. Zrozum, że jesteśmy na wygnaniu z miłości. Hitler i Stalin oraz ich dzisiejsi wyznawcy przeganiali i przeganiają ludzi z nienawiści, bo to słudzy szatana, który małpuje Boga.

    Tuż po wstaniu wzrok padł na mapę IV rozbioru Polski (17 września 1939r) i trafiłem na  stronę Kresy 24.pl, gdzie napisałem:

    „Pozostań tam, gdzie jesteś, bo nasze życie to tylko krótkie  z e s ł a n i e  przed powrotem do Nieba. Marzenia o powrocie do pogańskiej ojczyzny traktuj jako diabelskie kuszenie. Nikt na Was nie oczekuje, bo w RP rządzą podli poganie. Tutaj nie ma żadnej demokracji, która jest tylko zasłoną dymną dla starych komunistów. Szczęść Boże”.

    Nie wolno nam nigdzie uciekać, czegoś szukać, trzeba wytrwać tam, gdzie jesteśmy postawieni. Mamy naprawić się i wrócić w sercu do Boga. Nic nie da fałszywa wolność („róbta, co chceta”), bo to tylko ucieczka od nawrócenia. 

    Właśnie oglądałem ucieczkę przestępcy z więzienia, który całe swoje życie poświęcił tylko tej sprawie. Nie wie biedak, że ta ucieczka nic nie da, bo z więzienia można trafić prosto do podobnego, ale wiecznego (piekła) lub do czyśćca, gdzie czeka się na zmiłowanie żyjących.

    Przykładem zbawczego uwięzienia jest osoba Jacques’a Fesch’a, który nawrócił się w celi śmierci i napisał dziennik: „Za 5 godzin ujrzę Jezusa”. Oto jego słowa: „Stwórca wszechświata domaga się miłości od swego stworzenia. /../ Już nie ja żyję, to miłość Chrystusa żyje we mnie, każe mi działać, mówić, pisać. /../ Nie lękam się go (momentu egzekucji) /../ Całą nadzieję pokładam w Panu, który mnie nie opuści /../ jest ze mną mój Ojciec. /../ Za pięć godzin zobaczę Jezusa”...

    Przeczytaj jego zapiski lub posłuchaj czytań „Dzienniczka” s. Faustyny (codziennie o 15.00 w radiu Maryja). Wszystko jest w nim prawdziwe. Nieraz krzyknę, gdy słucham słów świętej, bo to samo przeżywam.

    Ja nie mam jej łask i są mi niepotrzebne, bo cudem dla mnie jest każdy dzień mojego życia na tym zesłaniu. Jakie cuda spotkają mnie później? Nie wiem? Jedno jest pewne, że wrócę do mojego Prawdziwego Domu.

    Tam otrzymam kącik w którym będzie mi tysiące razy lepiej niż w obecnym, a wiedz, że żyję w raju na ziemi. Ten raj to nie jest pałac tylko mieszkanie w bloku, na parterze, ale za oknem mam 4 metrowe słoneczniki i ciszę w nocy.

    Każdego ranka słyszę bicie dzwonów kościelnych i codziennie otrzymuję z ręki kapłana „mannę z Nieba” czyli Ciało Pana Jezusa, Cud Ostatni, który daje moc przetrwania. Nic nie może mnie złamać. Ja boję się tego, że mając tak wiele łask nie chwalę Boga graniem na harfie i na cytrze. Umówiłem się z siostrą, że kiedyś wspólnie zagramy "Jezu, w Hostii utajony...

    Po wyjściu na Mszę św. wzrok zatrzymały 3 gołębie oraz balon płynący nad miastem. To znaki pokoju. Przez chwilkę rozmawiałem z sąsiadką o naszym zesłaniu, potrzebie odrzuceniu umiłowania tego życia.

    W radości mówiłem jej o życiu, które dopiero na nas czeka. Przypomniało się moje pocieszanie pacjentów, a szczególnie pacjentek: „proszę nie bać się śmierci, ponieważ Ojciec „Ja jestem" określił czas naszego wygna­nia i nikt poza Nim nie może tego zmienić”.

    Od ołtarza popłynęły słowa Pana do narodu wybranego, że będzie ich Bogiem „dla wszystkich pokoleń Izraela, one zaś będą moim narodem” w wędrówce do Góry Boga (Horeb).

    Teraz krążę po centrum handlowym, gdzie po 36 godzinach postu otrzymałem lody krówkowe, które śniły się w nocy. Popłakałem się z obdarowania i odmówiłem litanię do Najśw. Serca Pana Jezusa. Większość z nas nie dziękuje za dach nad głową, możliwość przejazdu samochodem oraz za pokój w tym bałaganie świata.

    Przypomniały się słowa pieśni  podczas Eucharystii: „Słodkie ziemskie me wygnanie”...  

                                                                                                                                   APEL