Moje obecne życie poświęcam opracowywaniu dziennika duchowego, nabożeństwom oraz uczestnictwu w boju duchowym. Szatan nie może podsunąć mi wódki i gry w pokera, bo ten zły czas mam za sobą.

    Bestia wie, że codziennie będę na Mszy św. i jego zadaniem jest „zepsuć jej godzinę”, bo tylko jedna jest dla mnie! Ponadto w słabości odciąga od kościoła, wpuszcza zniechęcenie i pustkę duchową. W takim stanie kręcisz się bez celu, masz skołowane myśli i żadna modlitwa jest niemożliwa.

    Kiedyś przesadził, ponieważ „wpuścił” mi niechęć do Monstrancji z nienawiścią do wiary!!! Natychmiast wiedziałem, że to jego działanie.

    Przenieśmy to na człowieka normalnego. Szatan „mówi” do nas w pierwszej osobie, a to sprawia, że jego myśli traktujemy jako swoje: "pozostanę w domu, bo byłem na Mszy św. w niedzielę...posprzątam, pójdę na pocztę". To jego "dobro", aby odciągnąć od świętego spotkania z Panem Jezusem.  

    Po wejściu do świątyni moją duszę zalała wielka powaga w sensie odpowiedzialności za innych. Tego nie można opisać i przekazać. To jakby cząstka cierpienia Pana Jezusa w Getsemani. Skuliłem się w ławce, a podczas czytań padłem na kolana. Jest mi przykro, ponieważ zabrano piękny obraz Pana Jezusa z Najśw. Sercem, który towarzyszył nam na nabożeństwach. 

    „Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga /../ W dzień nawiedzenia swego zajaśnieją i rozbiegną się jak iskry po ściernisku. /../ Pan królować będzie nad nimi na wieki. /../”. Mdr 3, 1-10

    Idę na spotkanie z Bogiem, a siostra śpiewa: „Jezu w Hostii utajony daj mi serce Twoje daj. Tyś mi Jeden ulubiony. Tyś mojego serca raj /.../”.

    Komunia św. ułożyła się ochronnie (na podniebieniu), a w kilka minut Pan Jezus zabrał mi serce. Tak to poczułem i  nie wiem jak to opisać, bo moje serce stało się cząstką Najśw. Serca Pana Jezusa. To wielka łaska, bo nie masz własnego serca, które kocha siebie i najbliższych, ale jesteś w sercach braci mających różne cierpienia.

    W Sercu Pana Jezusa jesteś na drugim końcu świata: w Indonezji z tymi, co stracili wszystko, z płaczącą w Hiszpanii w obliczu płonącego otoczenia (katastrofalne pożary), w Korei Północnej, w przepełnionych więzieniach, wśród ofiar wojny w Syrii, w Meksyku, gdzie mafia narkotykowa zabija w biały dzień, a także w sercu matki alkoholiczki, która nie ma pieniędzy na chleb dla dzieci.

    Pan często przychodzi niespodziewanie, ale nie spodziewałem się takiego przebiegu nabożeństwa. Nagle doszło do przewagi duszy, która pragnie modlitw, medytacji, milczenia i bycia sam na Sam z Panem Jezusem.

    To bardzo trudne w tym świecie. W takiej chwilce masz tylko jedno marzenie: pozostać w Domu Pana, być z Jezusem i tak zasnąć. Wówczas mogą ukoić pieśni kościelne. Pasują tutaj słowa tanga nagrane na dyktafon: ja wiem, że przyjdziesz bez słów „cichą nocą lub dniem” i sprawisz kolorowe sny.

    Z tego powodu zesłabłem w ciele, ponieważ jesteśmy zbyt słabi fizycznie na spotkanie z cierpieniami duchowymi. Przykładem tego jest nagła śmierć po otrzymaniu informacji o jakiejś tragedii, a znanym widokiem mdlejący na cmentarzach i będący w stresie. 

    Fizycznie stałem się niezdolny do niczego. To dzieciątko śpiące smacznie na sercu matki. Prosi się cisza, zapalenie świecy i wspólne siedzenie w milczeniu z Panem Jezusem.

    Nieświadomie zacząłem grać na akordeonie: „Niech żyje Jezus zawsze w sercu mym”, a towarzyszył mi obraz Pana Jezusa trzymającego się za Swoje Najświętsze Serce”.... 

                                                                                                                                       APEL