Tuż po przebudzeniu ujrzałem, że wróciła moja sprawa, bo Kaczyńskiego i Ziobrę kierują do Trybunału Stanu. Wspomniano dr G., którego „skrzywdzono”, a ja wówczas protestowałem przeciwko poręczeniu dla tego lekarza ze strony ówczesnego prezesa OIL w W-wie Andrzeja Włodarczyka, który był równocześnie ministrem w rządzie Donalda Tuska!

    To była ewidentna afera „łowców narządów”, którą zakamuflowano jak wszystkie. Cały czas mam przed oczami płaczących rodziców chłopca, którego odłączono od aparatury (po 2 tygodniach śpiączki pourazowej) i skradziono mu narządy.

    Nie wolno krytykować rządzących i tych, którzy są z „państwa w państwie”. Poczekano i po zgłoszeniu przeze mnie protestu przeciwko powaleniu krzyża Pana Jezusa (uczynił to utytułowany lekarz psychiatra) moją wiarę w Boga Objawionego potraktowano jako chorobę.

    Tą sytuację wyraża figura Pana Jezusa ubranego w czerwony płaszcz, która znajduje się za Okręgową Izbą Lekarską   w W-wie przy Puławskiej 18. Dziwne, bo koledzy w tym czasie promują w naszym miesięczniku medycznym masonerię („Puls” 5/2012), gdzie lekarkę wyznającą tą "religię" nazywają "czcigodną" i żaden psychiatra nie musi jej badać...  

    Dzisiaj jest wspomnienie świętych męczenników wietnamskich, kapłana Andrzeja Dung-Lac i Towarzyszy. Wśród nich był sędzia, dominikański tercjarz Łukasz Pham Trong Thìn, który  mimo tortur nie podeptał krzyża i został stracony wraz z ojcem 13 stycznia 1859 r.

    W wizji apokaliptycznej św. Jan mówi o prorokach, którzy po wypełnieniu misji zostaną zabici, a po trzech dniach ożywieni i w obłoku wstąpią do nieba.  Ap 11, 4-12  Tak jest naprawdę, bo każdy święty męczennik wraca do życia i trafia w ramiona oczekującego na nas Boga-Ojca. 

    Przed przyjęciem Eucharystii padłem na dwa kolana i przeżegnałem się, a św. Hostia długo utrzymywała się w ustach...lekka jak woalka. Zawsze pragnę, aby tak było, nawet na wieczność.

     Wyszedłem całkowicie odmieniony, bo pokój i słodycz zalały serce...aż śpiewałem jak pijany: „Niech żyje Jezus zawsze w sercu mym”.

    Jeszcze nie wiedziałem, że szatan zaatakuje mnie ze zdwojoną siłą i sprawi, że będzie mi  bardzo "ciężko na duszy”. Piszę tak, bo nie mogę tego wyrazić. Nawet żona zapytała z rozgoryczeniem: „co się z tobą dzieje?”. Nic nie zmieniło wspólne śniadanie, a nawet drzemka.

    Nie mogłem dojść do siebie. Ta relacja jest dowodem na to, że nasz stan fizyczny jest też wyrazem stanu duszy...tutaj kuszonej. Nie pomogło też powtórne pójście na Mszę św., bo złe poczucie nie ustępowało. Często proszę o zabieranie mi łaski wiary, a później się dziwię...  

    Wszystko wyjaśniło wejście na Fakt.pl, gdzie Łukasz Warzecha napisał artykuł o rektorze Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, który zarządził zdjęcie krzyży ze ścian uczelni. Poczytaj o boju z moimi wpisami: Bolszewicka Liga Bezbożników wciąż działa. Teraz walczy z - Fakt.pl

     W nocy przyśniło się,  że będę w kaplicy poświęconej J P II. Posłuchałem natchnienia i nawet trafiłem tam do spowiedzi, a kapłanowi chciałem powiedzieć o moim grzechu, którym jest niechęć do prześladowców i krzywdzicieli wpuszczana przez szatana. Chciałem też wyjaśnić, że tacy jak ja są atakowani także przez jego agendę czyli bezbożnych bolszewików.

    Kapłan-dyrektor przestraszył się i prosił, abym mówił szeptem bez niepotrzebnego wstępu. W naszym kościele stanowiska nadal przydziela Partia, a dziwimy się, że tylu jest szpiegów w Watykanie. Dlatego ks. Piotr Natanek wzywał do „odbicia Watykanu”. 

    Nie udało się wyjaśnić podłoża mojego grzechu i tego, że sam nie poradzę sobie z nawałnicą przeciwników żyjących oraz ciemnymi siłami mocy. To miałem powiedzieć i wskazać, że spowiedź ma oczyścić moje serce z nienawiści do tych ludzi, bo pragnę im przebaczyć, ale potrzebna jest pomoc Pana Jezusa!

    On ma wejść do mojego serca, stać się jego Królem i to właśnie dzisiaj. Kapłan wskazał na pokorę w przyjmowaniu cierpienia. Ja wiem o tym, ale nasze ciało woli dochodzić swego i starać się o ludzką sprawiedliwość...czyli zwycięstwo nad wrogami!

    Dziwne, bo padłem na kolana, a na wysokości mojego wzroku były relikwie JPII oraz s. Faustyny. Napłynął obraz zamachu na papieża oraz współcierpienie s. Faustyny z Panem Jezusem. Później rozumiałem, że chodzi o święte męczeństwo w którym sam uczestniczę...   

                                                                                                                            APEL