Biegniemy z żoną na Mszę świętą, a ja znam już intencję modlitewną dnia. W sercu ofiary i ratownicy z Czarnobyla oraz po uderzeniach jądrowych na Japonię, różne choroby, a na końcu starość.
Dzisiaj, gdy to piszę można dodać przewlekłe zatrucia dioksyną (Juszczenko) oraz azbestozę u pracujących przy rozbiórce WTC. Przesuwają się też obrazy ginących powoli od palenia tytoniu (POChP) i alkoholu, ale gorsze od zabijania ciała jest powolne umieranie duchowe, które reprezentuje homo sovieticus wciąż promowany przez festiwal manipulacji w mass-mediach.
Ile jest tych ofiar. Wzrok zatrzymał róg przechylonej ławki całkowicie zjedzony przez korniki. Tak można przedstawić obraz wolno ginącej duszy. Nie mogę znaleźć sobie miejsca, podejrzanie uciekłem w cichy kącik kościoła...dopiero tam mi dobrze z Panem Jezusem.
Dzisiaj jest mowa o nawróceniu św. Pawła, a to mój los, bo też prześladowałem Zbawiciela swoim złym życiem, a nawet odciąganiem od wiary, gdy pytałem kierowcę karetki: po co pan idzie „do kościółka”?...
Trzeba stać się ślepym, aby ujrzeć cuda Boga naszego i głuchym, aby usłyszeć Jego Głos. Taka jest Mądrość Boża i na nic tu mądrusie wszelkiej maści.
Pan Jezus mówił o św. Hostii dającej Życie Prawdziwe, a moje ciało całkowicie zesłabło...tylko wzdychałem; „Jezu ! och Jezu!”. Niech nikt mi nie mówi, że to nastrój, muzyka i śpiew.
Zaczynam pracę w podenerwowaniu, bo serce wciąż było bliskie Pana Jezusa, a właśnie płynie smutna melodia wywołująca łzy w oczach.
Pan pociesza, bo mam nowy gabinet lekarski, a na otwarcie częstują ptasim mleczkiem i podwyżką pensji. Dziękuję Panu, „bo nie brak mi niczego” i w tym stanie moja dusza śpiewa: „nie opuszczaj mnie” w rytm znanej piosenki.
Aż prosi się wołanie mojego ulubionego proroka Izajasza: „Ani ucho nie słyszało, ani oko nie widziało, żeby jakiś bóg poza Tobą działał tyle dla tego, co w nim pokłada ufność. Wychodzisz naprzeciw tych, co radośnie pełnią sprawiedliwość i pamiętają o Twych drogach”. Iz 63
Dalej mam dyżur w pogotowiu (wszystko w jednym kompleksie) i podczas odmawiania koronki do miłosierdzia Bożego wzrok zatrzymało powalone drzewo z zielonymi odrostami. Wraca obraz topoli przy bloku skrępowanej drutem, a w ręku mam karteczkę z napisem: „naród żydowski”. Tak umiera naród wybrany przez Boga, którego porzucili.
Żona wyjechała na spotkanie religijne, a ja nie lubię, gdy mnie opuszcza. Podczas modlitwy chwyciłem twarz w dłonie, bo właśnie wypadła „św. Agonia”, a suka żyjąca przy pogotowiu polizała mnie.
Teraz karetką trafiam do;
-młodej kobiety z zawałem serca (następstwo biernego palenia przez ojca i męża)
-umierającej z powodu raka
-staruszka z zapaleniem płuc.
Krążę pod szpitalem, wołam w ponownej koronce do miłosierdzia za ofiary wojen na ziemi...umierasz z powodu ran, a znikąd pomocy. Trzeba jeszcze dodać ofiary AIDS i umierających z głodu.
Ile cierpienia Pan mi pokazuje, bo płynie film o Czarnobylu, a w pogotowiu „trwa karuzela”. Właśnie wezwano mnie do pijanego, starszego mężczyzny w skarpetkach, któremu syn złamał żuchwę... APEL