Przed snem zacząłem czytać od początku „Poemat Boga-Człowieka”, gdzie trafiłem na modlitwy Joachima i Anny o potomka. Joachim położył rękę na siwych włosach swojej małżonki i powiedział, że trzeba mieć nadziej. Bardzo kochali się nawzajem i wierzyli w cud, bo Bóg jest wszechmocny.

    Jako lekarz wierzę w uzdrawianie w Imię Pana Jezusa lub w pomoc Matki Bożej Dobrego Zdrowia oraz we wstawiennictwo świętych. Bóg dał nam wolną wolę: możemy wiarę wyśmiewać i wierzyć w medycynę „nowoczesną”.  Znam nędzę specjalistów, którzy są ograniczeni w swoim działaniu.

    Jeżeli jesteś człowiekiem wierzącym to zrozum, że mamy Ojca, którego laska sprawiła wypłynięcie wody ze skały oraz rozstąpienie się morza. Nie wołaj w modlitwach głupio. W drobnych sprawach wystarczy prośba do Anioła Stróża.

    Mojemu kapłanowi powiedziałem, że jego ręce czynią Cud Ostatni, a on spojrzał na mnie zdziwiony, ale później zrozumiał, że tak jest naprawdę. Pewien człowiek dowiedział się, że jest chory na nowotwór i pobiegł do kapłana, "bo ma ręce poświęcone”!

    Tamten przestraszył się, bo nigdy nie uzdrawiał, ale pobłogosławił go, a choroba odeszła. To może być opowiastka, ale taka jest prawda, bo wiara przenosi góry, ale to nie jest wiara w siłę woli, ale w działanie Boga.

    Jutro Pan Jezus uzdrowi na odległość sługę setnika, który był bliski śmierci...”powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony”. Jezus rzekł do tłumu, że tak wielkiej wiary nie znalazł nawet w Izraelu, a „gdy wysłani wrócili do domu, zastali sługę zdrowego”. Łk 7,1-10    

    Piszę, a płynie relacja uratowania przez jednego dawcę pięciu pacjentów. Łzy kręcą się w oczach, bo matka zmarłego syna ma w mieszkaniu wielką figurę Matki Niepokalanej. Swoją decyzją uratowała czekających na serce, wątrobę i twarz...

    W tych dniach sam prosiłem Pana Jezusa o uzdrowienie osoby bliskiej. Po zawołaniach nabrałem przekonania, że przypadłość nie jest groźna, ponieważ dwa razy „spojrzał” maleńki krzyżyk na piersi s. Faustyny. Taki sam, od lat  towarzyszy mi w modlitwach (z relikwiami). 

    Wczoraj powtórzyłem prośbę podczas modlitw do Matki Niepokalanej w Watykanie, a w łączności z ludem zapaliłem świecę i z płaczem powtarzałem prośbę do Boga.

    Jako lekarz powiem, że w większości naszych spraw nie jest potrzebna interwencja nadprzyrodzona, ale porada Boża i tak stanie się w moim przypadku, bo napłynie rozpoznanie choroby. Opisuję to, aby pokazać pomoc Boga w naszej słabości, a nawet nędzy.

    Na Mszy św. podziękowałem Panu Jezusowi i s. Faustynie za wstawiennictwo, a spojrzał wizerunek Ducha św. z napisem „Umocnij nas”. Po Eucharystii padłem na kolana i tak trwałem. Ciało Pana Jezusa złamało się na pół i odwróciło...faktycznie spotkał mnie przejściowy kłopot. 

    Podczas nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa jak nigdy głośno śpiewałem litanię, a zły wpuszczał mi kolegów z Izby Lekarskiej: nazwisko i ich wyczyny. W kilkanaście minut ułożył mi pismo! Zobacz perfidię bestii. Zawołałem do św. Michała Archanioła, bo to kolidowało z nabożeństwem.

    Tak się stało, że zabrakło osoby do niesienia baldachimu i szedłem za Panem Jezusem, a łzy płynęły po twarzy. Tylko nie mów mi, że to tradycja lub ludowość. Po powrocie Zbawiciela na Ołtarz Święty padłem w podziękowaniu na dwa kolana i przeżegnałem się bez wstydu. 

    Dlaczego Bóg czeka na nasze prośby, gdy widzi nas w kłopotach? To proste, bo pragnie wypowiedzenia przez nas prośby...jak dobry ojciec ziemski. Można tego nie czynić i  miotać się w poszukiwaniu pomocy na własną rękę.

    Po powrocie do domu pocałowałem Pana Jezusa Króla Wszechświata i w podziękowaniu odmówiłem koronkę do Miłosierdzia Bożego oraz cz. chwalebną różańca.

    Pan uśmiechnął się do mnie. Nie dziw się, bo tak jest naprawdę. Cóż oznacza dla Boga sprawić, aby św. Oczy zaświeciły się miłością lub pocieszeniem?                                   APEL