Żona pojechała do Matki Bożej w Częstochowie. Pożegnałem ją krzyżykiem na czole, bo dzisiaj jest zabójczy upał (ma być nawet + 40 stopni). Teraz toczy się „bój o mszę”. Opiszę natchnienia i technikę prawidłowego odczytu woli Boga Ojca.

    Przy sprawach „maryjnych” jest to szczególnie trudne, bo zły przeszkadza ze szczególną złośliwością! Właśnie zalał mnie dziwną pustką; „nie wiem, co mam robić...nie pojadę, teraz nie chce mi się, może msza wieczorna”. Wyświęciłem mieszkanie, a w ręku znalazł się aniołek z dwoma zjednanymi sercami.

Napłynęły natchnienia;

- dzisiaj dzień „maryjny”...pasuje także dziękczynienie z mojej strony

- kilka razy nuciłem; „więc podaruj, podaruj mi Panie...tylko jedno, tylko Twoje przebaczenie”

- wczoraj opracowałem zapis z 07.02.1998r, gdzie podczas dyżuru w pogotowiu towarzyszyła mi Matka Najświętsza.

   Wówczas „zwijając się” z pokoju lekarza dyżurnego słuchałem piosenki przez którą Matka Prawdziwa  mówiła do mnie; „to przecież Ja jestem twoją Lady [...] sumieniem nocy [...] wschodzącym słońcem każdego dnia”.

    To był dzień pokoju, modlitw i obdarowania przez  z d r o w y c h „chorych”. W tej radości przypomniała się śmierć rocznej córeczki; „to, co dał nam świat niespodzianie zabrał los”. Popłakałem się z powodu wygnania ziemskiego.

    Musisz zrozumieć, że mnie nic nie brakuje i nie czynię tego z rozpaczy. Ja pragnę tylko powrotu do Nieba, Ojczyzny Niebieskiej, Królestwa Ojca. Myśl uciekła także do możliwości utraty życia, bo zajechałem drogę pędzącemu szaleńcowi...

    Wiem!...mam pojechać do Sanktuarium Maryjnego, gdzie - poprzez wstawiennictwo Matki - wróciłem ostatecznie do Boga. Ten powrót znajduje się w zapisie „za pragnących spowiedzi”.  

   Jadę nową trasą wśród drzew i lasów, a towarzyszy mi radość z zaproszenia przez Boga i muzyka ala sefardyjska, którą bardzo lubię. W zagrzanym kościele usiadłem w chłodnym przewiewie! Wrzuciłem podziękowanie „za wstawiennictwo w nawróceniu”.

    Płyną czytania, a kapłan mówi o tym, że nic nie wniesiemy do Królestwa Niebieskiego oprócz dobrych uczynków. Przeciętny katolik nie rozumie łaski życia w kraju katolickim! Ujrzałem to podczas chrztu dwóch dziewczynek, które mogły urodzić się w kraju islamskim lub w Indiach! Moje nawrócenie było takim wyrwaniem z ciemności...chrzest też jest podobnym aktem.

    Podczas pytań kapłana; czy wierzycie w Boga Ojca Wszechmogącego?...Jezusa Chrystusa?...Ducha Świętego? przez moje ciało przepłynął dreszcz. Ogarnij świat nagle nawróconych, olśnionych, porażonych wymodloną łaską. To nie ma końca.

    Radując się z niewiniątkami poprosiłem Matkę Najświętszą, aby nigdy nie zapisały się do PO lub partii podobnej,  bo właśnie zaczynają walkę z krzyżem. Nie wiem skąd taki pobożny żart, ale nie znamy ich losu. Może któraś będzie chciała się „wyzwolić”, zrobić karierę polityczną  (vide; Mucha, Gronkiewicz, Środa, Merkel).

     Po Komunii św. słodycz i pokój zalały serce. Wołałem tylko; „tak tu dobrze u Ciebie, Matko Prawdziwa, Święta Boża Rodzicielko, Matko moich wrogów, Matko złych i najgorszych...wyproś dla nich Światło”. Poprosiłem kapłana, aby mówił o szatanie, który szczególnie działa w Sanktuariach Matki Bożej.

     Wyszedłem na zewnątrz, a  wokół czuć zapach marzanny (mnóstwo kwiatów).  Kończę tern zapis, a błogosławi mnie z telewizji kapłan z Wysokiego Koła...”zaśpiewajcie serca nasze, bo to Matka Pana...dzisiaj zapraszamy Ją do naszych domów”. 

                                                                                                                             APEL