Tuż po przebudzeniu odruchowo włączyłem radio, a tam przed transmisją Mszy św. (6.00) Jan Paweł II śpiewał z trudem „Pater noster” („Ojcze nasz”), bo był już bardzo słaby. To nie przypadek, bo sam dzisiaj mam trafić do szpitala.

     W drodze do kościoła łzy zalały oczy, bo zobaczyłem z trudem idącego o kulach, a było ślisko. Nie miałem jednak czasu, aby zatrzymać się i podwieźć go do przychodni.

    W czytaniach naród wybrany zbuntował się przeciw Bogu, a to sprawiło karę...pojawiły się jadowite węże i siały śmierć. W Ewangelii Pan Jezus mówił, „a oni Mu uwierzyli”.

     Dobrze, że wysłuchałem czytań, bo podszedłem do spowiedzi, ponieważ chciałbym w czystości ofiarować ten dzień mojego życia, a jeszcze nie znałem intencji!

    Powiedziałem o naszym rozdwojeniu, bo ciało pragnie sprawiedliwości, której na ziemi nie uzyska, a dusza rozumie łaskę niezasłużonego cierpienia (krzyż Pana Jezusa).

    Za pokutę mam być na drodze krzyżowej, a ponieważ kapłan nie wiedział, że zawsze uczestniczę postanowiłem być na dodatkowej („porannej” dla starszych). W ławce czekała na mnie modlitwa do św. Józefa oraz modlitwa do Judy Tadeusza, a Eucharystia ułożyła się w „mannę z nieba”.

   Wcześniej dotarliśmy do szpitala, ale dezinformacja sprawiła, że zmarnowaliśmy czas, bo trzeba się ponownie rejestrować. To główna gehenna, bo sam zabieg trwał 5 minut, a dodatkowo usunięto mi brzydką brodawkę pod okiem i przeczyszczono zatkany przewód słuchowy.

    Spotkała mnie radość, a na jej szczycie ok. 14.00 odwiedził mnie Pan Jezus, bo do naszej salki chorych przybył kapłan z Eucharystią. Padłem na kolana, całkowicie zaskoczony i zadziwiony, bo nie było żadnej informacji!

   Intencję odczytałem następnego ranka...myślałem o oddanych lub poświęcających się chorym, ale najbardziej pasowała w/w. Na jej odczyt wpływ miała żona ciężko chorego, który czekał na zabieg operacyjny, a ona trwała przy nim dzień i noc. Później podziękowałem jej i poprosiłem, aby uświęciła to cierpienie.

   Wzrok zatrzymywały ciężko pracujące osoby, umęczeni lekarze, matki trzymające w ramionach chore dzieci, przewożący chorych i dostarczający posiłki.    

    Po zejściu do kaplicy popłakałem się, bo trafiłem na wielki obraz o. Pio, który był oddany chorym duchowo („niewolnik konfesjonału”) oraz mający łaskę uzdrawiania! Nawet Jan Paweł II prosił go w intencji umierającej matki 5-ciorga dzieci.

     Tam był też wizerunek Pana Jezusa Miłosiernego oraz MB Częstochowskiej. W ciszy odmówiłem modlitwę „za przywracanych do życia”, która pasowała do przeżyć związanych z intencją dzisiejszą.

    Na świetlicy w miesięczniku Rossmann Skarb był wywiad z Szymonem Hołownią, który pomaga biednym i chorym w Afryce. Wieczór zakończył się długą rozmową z pacjentem z mojego rejonu, który był sam na dużej sali.

    Przypomniał się czas moich poszukiwań, czytań...dzisiaj wiem, że wszystko jest prawdziwe w Kościele katolickim, a w centrum wiary jest Msza św. podczas której Pan Jezus nadal oddaje swoje życie za tych o których prosimy.

     Szatan też wie o tym i dlatego nigdzie nie słyszałem zaproszenia wiernych na codzienne uczestnictwo w tym misterium. Nie chodzi o nakaz, ale przełamanie podejścia, że spotkanie z Panem Jezusem jest obowiązkowe w niedzielę i wyznaczone święta! 

   Zrozum cierpienie Boga Ojca, bo ja sam byłem wstrząśnięty Mszą św. - w wielkim i pięknym kościele pobliskiej parafii - odprawianą przez dwóch kapłanów...bez intencji i tylko z moją obecnością!

                                                                                                               APEL