Wychodzę na Mszę św., a serce śpiewa: „nie opuszczaj nas, nie opuszczaj nas, Matko Najświętsza nie opuszczaj nas”. Dobrze, że pojechałem samochodem, bo po drodze zabrałem dwie spóźnione parafianki, które nie mogły iść (ślizgawica).

    Wczoraj na roratach siostra śpiewała o Matce Bożej, aby była blisko nas, gdy się błąkamy w ciemności. Poprosiłem bogatą, która mieszka obok kościoła, aby przychodziła z gromnicą, bo później Matka przyjdzie do niej w godzinie śmierci ze Światłością Niebiańską oraz śpiewającymi Aniołami... Nie zazna wówczas lęku, a nawet będzie miała radość z umierania!

    To zawołanie okaże się słuszne, ponieważ po powrocie z kościoła dojdzie do „dyskusji”. Żona była jeszcze napięta po wczorajszej awarii i nie rozumie mojego zatroskania duchowego, bo od lat walczę o wodę święconą. To zajście wyjaśniło załamanie się św. Hostii (przelotne cierpienie).

    Przypomniały się Słowa Pana Jezusa, które mówił w nocy do Marii Valtorty; „Matka chciała ciebie i dałem cię Jej. Raczej: zaniosłem cię Jej. /../ Ja daję ci do niesienia krzyż i układam cię na krzyżu. Mama natomiast niesie cię lub stoi pod krzyżem, aby cię przytulić do Swego Serca, które potrafi tylko kochać. Kto przy niej umiera, ten słyszy jedynie głosy chórów anielskich /../ nie widzi ciemności, lecz słodkie promienie Gwiazdy Zarannej. Nie zna przerażenia”.*

    W telewizji pokazano bunkry p. atomowe w których towarzysze mieli przetrwać wojnę...zobacz wiarę w opiekę własną. Wyobraź sobie to ocalenie: siedzisz w bunkrze, nad tobą wszystko zrównane z ziemią, ale na biurku masz czerwony telefon.

    Jak odczytałem intencję? Rano śpiewałem prośbę do Matki Bożej, a teraz przed wyjściem na roraty z radia padły słowa z katedry Opieki NMP...                                                                           APEL

* „Poemat Boga-Człowieka” ks. 4 cz. 5  str. 246-247