Wielka Sobota

   Tuż po przebudzeniu moje serce zalał gorzki smutek, a łzy płynęły z oczu. Ja nie jestem skłonny do płaczu, ale to smutek duchowy...zarazem łaska współcierpienie ze Zbawicielem, która wyjaśnia Jego zawołanie: „Boże, mój Boże czemuś Mnie opuścił?”

     Z powodu deszczu pojechaliśmy samochodem do kościoła, a w moim sercu pojawiły się obrazy imigrantów. Przy grobie Pana Jezusa była garstka, bo trwało zamieszanie z czekającymi do zaległej spowiedzi i święcenia pokarmów.

    Z jednej strony radość, ponieważ nie mamy żadnych kłopotów na te święta, a nawet gości...z drugiej strony wśród przepychających się moją duszę przenikał smutek rozłąki z Panem Jezusem, który został bestialsko zamordowany.

     Wprost znalazłem się wśród Jego uczniów z tamtego czasu. Kilka razy popłakałem się, ale jeszcze nie znałem intencji, która napłynie podczas późniejszego spaceru modlitewnego.

    Nie ma języka, którym mógłbym przekazać stan mojego serca i opisać charakter cierpienia z pragnieniem modlitwy, która łagodzi tęsknotę, bo dzisiaj rano nie ma Eucharystii.

    W tym smutku „patrzyły” obrazy:

-  Pana Jezusa niosącego krzyż w „Naszym dzienniku”

-  krzyż na moim stole  z koroną cieniową

- Pan Jezus po św. Poniżeniu z zasłoniętymi oczami, koroną na głowie, skuty łańcuchami z trzciną w ręku... 

   Nadal falami moją duszę zalewała gorycz smutku wywołująca jęk i płacz. Tego nie można przekazać żadnym opisem, bo to jest ciężkie przeżycie duchowe w sensie: „nie ma już Pana Jezusa...został opuszczony przez wszystkich i bestialsko zamordowany...niechaj boleść Męki Twej zmniejszy bóle męki mej”.

   Pocieszenie napłynęło od Zbawiciela: „Potrzebuję dusz-ofiar, potrzebuję hojnych dusz, aby wynagrodzić za zło miłością, aby wynagrodzić za zło ofiarą z samego siebie”.*

     Przed 15.00 zapaliłem lampkę pod „moim” krzyżem i nie mogłem odejść z tego świętego miejsca, którym opiekuję się od 25 lat. Wstąpiłem na czuwanie do kaplicy Miłosierdzia Bożego, gdzie odmówiłem koronkę i poprosiłem Boga o duszę ojca i podziękowałem za wszystko.

    Po wahaniu wróciłem tutaj o 18.00 i podczas uroczystości chodziłem z lampką na zewnątrz...w ciemnościach, bo zapomniano zapalić oświetlenie zewnętrzne. W błyskach napłynęły obrazy wskazujące na intencję.

- „Super Express” przekazał obrazy podczas ataku terrorystycznego w Brukseli

- tam też było zdjęcie przywódcy Państwa Islamskiego Abu Bakr al-Baghdadi’ego (45 l), który grozi krzyżowcom, że nadejdą dla nas  m r o c z n e  dni.

    Poprosiłem Pana Jezusa, aby zapytał dlaczego Go prześladuje? Mam za niego wołać. To mój brat, który tkwi w ciemności i chciałbym się z nim spotkać. Ponadto my nie boimy się tych, którzy zabijają ciało, bo tak samo czynili bolszewicy.

  Po Eucharystii  nie mogłem wstać z kolan: „O! mój Jezu w Hostii skryty na kolanach wielbię Cię”. Wołałem też do Boga Wszechmogącego, bo trwa już otwarta wojna z wiarą i krzyżem.

   Wracałem samochodem jęcząc i płacząc, a podczas otwierania drzwi mój wzrok przykuł piękny krzyżyk nad futryną, który jest znakiem przynależności do Pana Jezusa...                                     

                                                                                                                                  APEL

* „Prawdziwe Życie w Bogu” (zapis z 20.10 1990)