"Bóg jest dobry! Pan Jezus jest z nami”...tak zawołałem po przebudzeniu. Ty, który to czytasz zrozum, że znaleźliśmy się w „Obozie Ziemia”, bo byliśmy dziećmi nieposłusznymi.

    Mamy postępować zgodnie z przekazaną nam Modlitwą Pańską: „bądź wola Twoja”. W każdej sprawie prosić Boga o radę! Nie słuchaj innych, bo nigdzie nie  znajdziesz takich relacji „na żywo”. Piszę to właśnie dla Ciebie.

    Przecież wygodniej byłoby mi leżeć i słuchać śpiewu ptaszków, a wstałem i odmówiłem koronkę do Miłosierdzia Bożego...także za Ciebie.

    Zdziwi dzisiejsza intencja, bo każdy z nas jest grzesznikiem, ale tutaj chodzi o katolików oddalonych od Kościoła świętego: „jestem wierzący, ale nie praktykujący, wierzę w Boga, ale nie w księdza, modlę się, ale w domu”...itd.    

    Tuż przed wejściem do świątyni spotkałem wywiadowcę, który kilka razy nabrał mnie w tym samym miejscu na zagadywanie, które nagrywa.

- Chodź pan do kościoła...machnąłem zachęcająco ręką! 

- Przestań pan służyć komunistom!

     Nie wszedł do kościoła na nabożeństwo do Najśw. Serca Pana Jezusa, ale udał, że zainteresował się klepsydrą. To miasto zostało ogłupione i zdemolowane przez bolszewizm. Trwają w wierności do końca, a część z własnej woli. Celem ich życia jest złapanie szpiega! Coś ohydnego. 

     Straciłem pokój i przez to przemyślałem czytania o Dobrym Pasterzu, którego wielka figura jest w naszym ołtarzu, a Pan Jezus powiedział dzisiaj, że: „w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia". Łk 15,3-7

    To wielka prawda i tak właśnie było ze mną, gdy po latach neopogaństwa padłem przed kratką konfesjonału w Sanktuarium MB Pocieszenia! Dzisiaj też podszedłem do spowiedzi w ramach dziękczynienia za pomoc w naszych kłopotach.

    Przepraszałem Pana za poddawanie się szatanowi w boju o dusze i za niechęć do krzywdzicieli. Św. Hostia była dzisiaj bardzo smaczna. To dziwne, bo nigdy nie miałem takiego ludzkiego odczucia „Wielbić Pana chcę...w każdym momencie. O! Żywy Chlebie nasz w tym Sakramencie”. 

    Po zakończeniu uroczystego spotkania ze Zbawicielem nie chciało się wyjść z kościoła: „Tak dobrze u Ciebie, Panie. Jak miła jest  Świątynia Twoja”. Tego nie można wyrazić.

     Garstka przychodzi na Msze św. Jedną z moich pacjentek wprost będę błagał, aby przychodziła codziennie, bo tą łaskę Boga pozna dopiero po śmierci. Zapraszam do Domu Boga siedzących całe dnie w oknach, ale ci bracia ziemscy wolą służyć panu, który płaci od razu i do ręki.

    Przykro jest, gdy stykasz się z katolikami nie uznającymi kapłanów, krytykującymi Kościół święty. Cóż obchodzą mnie oni jako ludzie. Pan Bóg zrobił z nich cudotwórców, bo zamieniają chleb zwykły w Ciało Pana Jezusa! Bez światła Bożego nie ujrzysz tego wszystkiego i odwrócisz się od Boga.

    Wczoraj prosiłem znajomego, aby przyszedł do kościoła i niósł baldachim podczas procesji. Faktycznie brakowało jednego mężczyzny i ja zgłosiłem się za niego. Powiedziałem mu, że to znak od jego zmarłego ojca, który modli się, aby wrócił naprawdę do Boga.  

     W drodze z kościoła spotkałem żonę znajomego, który gaśnie, ale nie chce wrócić do Boga. Kilka razy miał sytuacje zagrażające życiu (znaki). Zaleciłem, aby zdecydował się czy jest wierzącym. Jaki będzie miał pogrzeb, bo katolicki mu się nie należy! Celebracje świeckie też są piękne...

    Ja mam wielki szacunek dla niewierzących, a takim był prof. Zbigniew Religa. Tacy bracia nie są wykluczani ze zbawienia, ale trafiają na wielkie kłopoty, bo muszą później  czekać na wstawiennictwo innych. To wielkie cierpienie, bo dowiadujesz się, że Bóg Jest, a nie możesz wrócić do Nieba. 

   Sąsiadowi powiedziałem, aby nie puszczał swojego pieska pod figurę Matki Bożej.

- Niech wejdzie i się pomodli!

- Proszę głupio nie żartować, bo już niedługo dowie się pan prawdy, ale będzie za późno.

    Całą modlitwę w intencji tego dnia skończyłem w drodze do „mojego” krzyża. Szczytem cierpienia było odmawianie ‘św. Agonii’ ze słowami Zbawiciela. Na końcu "umierania" zawołałem wielokrotnie za Panem Jezusem: „Mamo! Mamo!”...                                                                        APEL