Dzień zaczął się niezgodnie z pragnieniem mojego serce, bo śniadanie sprawiło senność i nie trafiłem na „moją” Mszę św. Ponadto nie zachowałem czystości o którą prosił Pan Jezus („spojrzenie” białej figurki porcelanowej), bo dzisiaj jest wielkie święto.

    Nędza każdego z nas jest wielka. Człowiek-dusza pragnie Boga, a ciało lubi życie i użycie. Nie można żyć równocześnie tym i tamtym światem. Duszę uwolni dopiero śmierć. Niech kolega psychiatra nazwie to jak chce, ale tak jesteśmy stworzeni w mądrości Boga Ojca i tego nie zmieni religioznawca z instytutu oraz wszyscy racjonaliści świata.

    Idę na spotkanie ze Zbawicielem wjeżdżającym na osiołku do Jerozolimy, ale ciało mam ciężkie. Nawet nie wszedłem do świątyni z której dobiegały słowa Zbawiciela na krzyżu: „Boże mój. Boże mój. czemuś Mnie opuścił?”. 

    Pobiegłem poświęcić palmę, ale nie spadła na mnie nawet jedna kropla wody. Zobacz jak różne pragnienia mają ludzie. Takiego jak ja trudno zadowolić, bo Pan Jezus wjeżdża w chwale, a śpiewana Ewangelia przedstawia bolesną mękę. Towarzyszą jej pasje i pieśń o Matce Bożej stojącej pod krzyżem.

    Usiadłem na zewnątrz kościoła, a serce zalała straszliwa pustka i złość na przedłużanie się obrzędu oraz zalecenie, że w Wielki Piątek można jeść trzy razy, w tym raz do syta! Nawet w zwykły piątek jem tylko kanapki z serem. Można powiedzieć za Gierkiem, że: „wiara w Boga tak, ale wypaczenia nie”!

   Nagle „budzą" mnie słowa przed Eucharystią, że  „nie jestem godzien”! W duszy zapaliła się mała iskierka. Nie chciałem iść do Komunii św. ale zły podsunął, że nie mam grzechu...to tylko bo nietakt!

     Chór śpiewał: „Krzyż będzie trwał na wieki, krzyż będzie stał, chociażby zginął cały świat. Krzyż będzie stał”. W sercu kolega lekarz powalający krzyż oraz antykrzyżowcy ze sztandarowych pism: „Nie”, „Fakty i mity”, „Gazeta wyborcza”, a za nimi „Wprost”, „Polityka” i cała reszta.

     W tej rozterce duchowej wzrok napływają zdarzenia, które potwierdzają dzisiejsza intencję:

- młoda kobieta w ciąży po spowiedzi śmiała się z mężem  

- zapraszane przeze mnie do żegnania się wodą święconą...potraktowały to jako żart

- wchodzący do świątyni z trzaskiem, waleniem butami w czasie konsekracji i szeleszczeniem torbami

- prezydent „Zgoda buduje” („wierzący inaczej”)

- podchodzący do Eucharystii: wierni władzy ludowej i fałszywi...dla mydlenia oczu.

    Następnego dnia w bólu popłynie moja modlitwa. Podczas Eucharystii wróci poczucie naszej niegodności do spotykania się z Panem Jezusem, a pieśń: „Oto jest Baranek Boży” sprawi, że łzy zaleją oczy, bo  „Jam nie godzien Panie tego abyś wszedł do serca mego”...                        

                                                                                                                                          APEL