O 4.00 padłem na kolana i dziękowałem Bogu za wszystko: Ojcze! Niech moje serce stanie się Twoim, także w służbie i cierpieniu. Powtórzyłem to jeszcze dwa razy, a w tym   czasie przepływało moje życie...

    Wyszedłem do kościoła i w deszczu popłakałem się z powodu „obstawionych rogów” i wyobcowania wśród swoich. Jak raz cię określą „wrogiem ludu”...tak już zostanie do śmierci, a takich trzeba obserwować, prowokować i likwidować!

    Taki jest los kochających Boga w państwie, gdzie towarzysze nie chcą oddać władzy. To zarazem współcierpienie z Panem Jezusem, którego też śledzono. Napłynęła bliskość Boga - Ojca, którego poprosiłem o ochronę rodziny.

    Dzisiaj jest wspomnienie mistyczki św. Teresy, a to moja droga duchowa. W serce wpadło zawołanie: „Błogosławieni ci, którym Bóg nie poczyta grzechu”, a Pan Jezus wskazał, aby strzec się obłudy. Nie ma bowiem nic zakrytego...nawet włosy na głowie mamy policzone. Dotarło także zdanie, aby nikt nie odszedł ode mnie bez pomocy!

    Popłakałem się podczas Eucharystii, bo na tym w y g n a n i u  Pan Jezus daje mi Sam Siebie i zalewa słodyczą! Nawet teraz, gdy to przepisuję wstrząs przepływa przez całe ciało i chce się płakać, bo wszystko jest aktualne: cierpienie, inwigilacja, skrzywdzenie za obronę wiary, a także zalewanie morzem łask.

    Z domu zabrałem budzik do naprawy i odczułem, że to jakiś znak duchowy. Wcześniej zacząłem pracę w przychodni, a już jest nawał chorych i wizyty domowe, ale nie odmawiam nikomu. Pracujemy w sprytnym „bałaganie”, bo każdy z trzech lekarzy powinien mieć swoich pacjentów, ale tak nie jest. 

    W mojej pracy mam przerwę od 12 - 15.00, ale nie mogę wyjść, bo muszę jechać na wizyty: do kobiety po 60-ce ze złamaniem oraz do krwotocznego zapalenia trzustki u kobiety ze starszym i schorowanym mężem, a także do 89-letniej staruszki z dolegliwościami typowymi dla tego wieku.

    W bólu wróciłem do przychodni i już znałem intencję. Na koniec przyjęć zgłosiła się  pacjentka prosząca o skierowanie na zabieg zaćmy i żona chorego na Alzheimera! Wybiegłem jeszcze za chorym, któremu na podłogę gabinetu lekarskiego wypadło 50 zł. Za to zegarmistrz podarował mi  zegarek elektroniczny! 

    Większość przychodzących do mnie nie zauważa upływającego czasu i nie kojarzy zmian w zdrowiu ze zużyciem, a przecież wszystko jest pokazane w przyrodzie oraz na różnych urządzeniach. 

    Nawet koledzy lekarze nie chce tego widzieć i do śmierci nie wracają do Boga. Przykro mi, że odchodzą ...tak jak żyli. Proszę tych, co jeszcze żyją, ale nie mogę być nachalny. Właśnie udaru doznał zdrowy i silny kolega, który ufność pokładał w „nordic walking” (chodzeniu z kijkami)...

    Spotkałem też lekarkę, której zmarł mąż. Przed rokiem zaprosiłem go na codzienną Mszę św. ale nie widziałem go, a mieszkał bardzo blisko kościoła. Nie odkładaj przyjścia do Pana Jezusa, bo posiadanie duszy nie zależy od naszych poglądów. 

    Ile starań i czujności musisz wykazać, aby nie stracić zęba. Pięknie wyjaśnia to album "Choroby przyzębia". Szkoda, że nie można w ten sposób opracować rad dotyczących duszy. Wprost widzę siebie w roli odpowiadającego na różne wątpliwości u szukających wyjścia ze swojej sytuacji życiowej.

    Podczas modlitwy wzrok zatrzymywały usychające kwiaty, walące się mury i pochylone domy. Przepływały też operacje zaćmy, osteoporoza (złamania) oraz ludzie z otępieniem. Na zakończenie w telewizji  pokazano pochylonego i z trudem mówiącego - z powodu choroby Parkinsona - Jana Pawła II...                                                                APEL