Zaczynam ten zapis, a łzy płyną po twarzy, bo od kilku dni widziałem dobroć Boga i wiedziałem, że klaruje się intencja modlitewna. Można powiedzieć, że mam wszystko potrzebne na ziemskim zesłaniu, a tu smutek, a nawet pewien jęk w duszy, bo nie wiem jak mogę się za to wszystko odwdzięczyć. Wprost chce się chwalić Boga za Jego Dobroć przekazywaniem świadectwa wiary.

    Wczoraj pisałem o braku wdzięczności naszego narodu za wywrócenie przez Boga poprzedniej władzy, która programowo niszczyła naszą ojczyznę. Zostali zaskoczeni i teraz robią wszystko, aby dokonać upadku naprawiających RP.

    Jakby na znak z włączonej TVP Historia płynęła relacja pani, która w wieku 19 lat trafiała z rodziną na Syberię, aby „padochnąć”, a w sercu rodacy, którym nie przeszkadzałby powrót czasu okupacji z pomnikami wyzwolicieli, a nawet napływ dżihadystów.

     Nie poradzimy sobie bez pomocy Boga Ojca. Dlatego boleję, że nie dziękuje się oficjalnie za Opatrzność Bożą i nie prosi o prowadzenie. Jest to wynik małej wiary i braku Światła, a to sprawia, że nie widzimy działania Boga w naszej codzienności...

     Wprost nie można już słuchać TVN 24, bo zmiana dyrektora stadniny koni spowodowała, że „zmarły” dwa konie. Piszę to specjalnie, aby ukazać ludzi znających tylko „swój czas” i podkreślić ich precyzję w szkodzeniu.    

    Niewyspany pojechałem na Mszę św. o 6.30, nie docierały czytania, uzyskałem trochę pokoju, ale w drodze powrotnej spotkałem panią z mężem po udanej operacji neurochirurgicznej ratującej życie. Przed kilkoma miesiącami wprost „zmusiłem” ich rodzinę do zamówienia Mszy św.!

    Wspólnie znaleźliśmy się w Sanktuarium Matki Bożej, a to była 1-wsza sobota m-ca i wówczas powiedziałem, że całość zdarzenia świadczy o zagrożeniu jego życia. Wszystko się powiodło, bo Biedak zawołał i Pan go wysłuchał" (Ps 34), ale Mszy św. dziękczynnej nie było i nie widać ich na codziennych nabożeństwach. Poprosiłem uzdrowionego, aby ofiarował całość swojego cierpienia (uświęcił) na ręce Matki Bożej w intencji pokoju na świecie.   

   Piszę to, a z radia płyną słowa kapłana zatroskanego o nasze zbawienie, a redaktor zauważył to, co wiem, że garstka przejmuje się swoją duszą, a większość nie dba o życie wieczne. Jakże pasuje tutaj Ps 27: Jednego pragnę: mieszkać w domu Pana. Pan moim światłem i zbawieniem moim (...)  Wierzę, że będę oglądał dobra Pana, w krainie żyjących"...  

    Nasze pragnienia ograniczone są do cielesności, co zauważyłem podczas naprawy ubytku w zębie, który i tak stanie się prochem, a przecież jesteśmy jednością psycho-fizyczną i duchową. To cała tajemnica naszego bytu, bo Bóg jest Duchem, a bój toczy się nad nami.

   Wyszedłem na spacer modlitewny i błyskawicznie odczytałem intencję. Podczas godzinnego wołania chwilami płakałem, bo wielką przykrość sprawiają wołający głównie o zdrowie ciała i zapominający później o podziękowaniu.

   Wierz mi, ale istnieje tylko garstka wdzięcznych Bogu za spełnioną prośbę, a nigdzie  nie słyszy się głosu o codziennej Opatrznością Boga Ojca nad osobą, rodziną i ojczyzną, a wreszcie nad światem, który chyli się ku zagładzie...  

                                                                                                                              APEL