Od 15.00 w piątek mam dyżur w pogotowiu aż do niedzielnego poranka i dzisiaj nie mogę być na Mszy św. a napłynęło wielkie pragnienie przyjęcia Ciała Pana Jezusa. Nawet nie uda się podjechać tylko na ten moment, bo właśnie mamy wezwanie do zaostrzenia duszności w przebiegu przewlekłej niewydolności oddechowej. Z nędznej chatki zabieramy ciężko chorego.

    W takim momencie rozumiesz cierpienie ludzi na całym świecie, którzy pragną przyjąć św. Hostię: umierający, ciężko chorzy, słabi i mieszkający w oddaleniu od  kościołów. To pragnienie przekazywała także s. Faustyna, a właśnie odczułem jej bliskość.

    Przedłużało się oczekiwanie na przyjęcie chorego, a ja skulony na korytarzu szpitalnym przez 40 minut wołałem do Boga w intencji pragnących Eucharystii. Podczas powrotu w moim sercu pojawiła się żona, która wymodliła moje nawrócenie. Łzy zalały oczy, bo ujrzałem jej dobroć, a sekundowe błyski miłości przeszły w tęsknotę.

    Nagle ujrzałem odmiany czystej miłości: do Boga, dziecka, współmałżonka. Na ten moment z kasety popłyną słowa  piosenki miłosnej o drogich oczach i zapewnieniu, że  „kocham cię nawet, gdy śpisz”.

     Po piątkowym poście zły przeszkadza w spożyciu śniadania, bo wzywają nas do zawału serca. W domu pacjentki był piękny krzyż. Ślizgawica, przelatuje wrona (nie lubię), a przed nami pali się koło samochodu ciężarowego! Dojechaliśmy do szpitala i radujemy się ze starszą pacjentką: ja, że mogłem jej pomóc, a ona, że się udało.

   Wyjaśniła się moja wcześniejsza radość Boża, która falami zalewała moje serce, bo dzisiaj w Kościele Prawosławnym jest Boże Narodzenie...nawet dali transmisję telewizyjną z cerkwi.

     15.00 Koronka do Miłosierdzia Bożego w intencji dnia, a płyną słowa  piosenki: „Co zawinił, że był bity pejczami, ostrą koroną raniony, obrzucany błotem i wyśmiany...co zawinił, że krzyż musiał objąć? Padłem z płaczem na kolana...”co zawiniłeś mój Jezu, że drogę znaczyłeś kroplami krwi, a jako spragnionemu podano ocet?” 

    W tym smutku wrócił obraz pochylonego krzyża z oderwaną prawą ręką Jezusa, który stoi za pięknym ogrodzeniem...blisko szpitala do którego zawiozłem pacjenta. Tam jest skrzyżowany napis: od nagłej śmierci (w pionie) wybaw nas Panie (w poziomie)!

     Trwa dyżur, a słodycz Boża dalej zalewa serce...znowu wyjazd i modlitwa. W czasie tych tęsknych wołań zrozumiałem „prawdę”, którą mówią ateiści, że Bogu modlitwa jest niepotrzebna, ale oni nie wiedzą jak taka rozmowa koi tęsknotę za kochającym nas Ojcem Prawdziwym i Panem Jezusem.

    Jedno jest pewne, że Bogu niepotrzebna jest obrzędowość zewnętrzna i modlitwa ustna. Zrozumiesz wszystko mając łaskę wiary i poddając się prowadzeniu przez Boga Ojca. Padłem w sen, a w nim pojawiała się łódź i jasność...przerwana następnym wyjazdem do zawału serca.

    Płyniemy karetka jak w bajce. Na korytarzu szpitalnym rozrabia pijany, biega zakrwawiony. Ile zła dzieje się na ziemi. W sercu Czeczenia, a przywożą kobietę z wypadku (poślizg), a drugą okradzioną.

    Nagle ujrzałem swoją śmierć z różańcem w ręku. Właśnie dzwonili w tej sprawie do radia Maryja i pytali czy można włożyć różaniec w ręce zmarłego?

     W łasce wiary pragniesz dzielić się swoimi przeżyciami, ale niepotrzebnie gadałem do personelu, bo to są dobrzy ludzie, ale wierni władzy ludowej. Moim celem jest zbawianie dusz, a władza wciąż okupacyjna stawia na czujność, bo najgorszy jest wróg wewnętrzny, a wszędzie czają się szpiedzy i dywersanci. Patriota to ten, co śledzi, a wrogiem, „ten, co nie z nami”.

    Dzisiaj, gdy to opracowuję (22 kwietni 2016) wcale nie dziwi mnie art. „Dywersanci Putina mogą być również w Polsce” (Super ex.) oraz „Były zomowiec rządzi polskim Sejmem!” (Gazeta warszawska)...

    Wówczas łzy zalały oczy, a na ten moment Pan Jezus powiedział do mnie przez Vassulę Ryden: ”Wesprzyj się na Mnie. Błogosławiony Mojej duszy, daję ci Mój pokój”, a dodatkowo z telewizora popłynęły słowa piosenki: „Nie spoczniemy nim dojdziemy”...

                                                                                                           APEL