Serce zalało uniesienie Boże, które pojawiło się w nocy oraz później po wstaniu. W smutku wyszedłem na poranne spotkanie z Panem Jezusem, a dusza odczuła bliskość Zbawiciela. Tego nie można przekazać żadnym językiem.

    W takim momencie pragniesz znaleźć się w miejscu, gdzie głośno chwali się Boga naszego. Nie ma mnie dla świata, chce się płakać, a w kl. piersiowej poczułem ból serca duchowego. Później wyjaśni to „spojrzenie” Pana Jezusa wskazującego Swoje Najśw. Serce.

    Wolno płynie koronka do Miłosierdzia Bożego i wołanie "za potrzebujących przemiany". Z trzech klepsydr wyłania się ból rodzin, które pozostawili zmarli. W jednej z nich rozgłoszono swój ból po utracie bliskiej osoby w różnych miejscach! Ja ich rozumiem, bo moim Umiłowanym Tatusiem jest Bóg.

    Właśnie św. Paweł wyraża mój stan: Bracia: Ja dla Prawa umarłem przez Prawo, aby żyć dla Boga: razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie. Ga 2, 19-20

    W serce wpadły te słowa, bo tak właśnie można określić mój stan oraz czas życia, gdy czuję obecność Pana Jezusa. W takich chwilach Zbawiciel wypoczywa w mojej i podobnych duszach.

    Niespodziewanie psalmista woła w moim imieniu (Ps 34, 2-11): „Będę błogosławił Pana po wieczne czasy, Jego chwała będzie zawsze na moich ustach. /../ Wysławiajcie razem ze mną Pana, wspólnie wywyższajmy Jego imię. Wszyscy zobaczcie, jak nasz Pan jest dobry"...

    Jezus powiedział do swoich uczniów: „Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić". J 15, 1-8

    Właśnie szedłem obok domu, gdzie dwóch sąsiadów przecinało rozbujała winorośl, ale przy tej czynności byli źle nastawieni do siebie. Każdy chciał czynić to inaczej. W drodze  spotkałem staruszkę, która z trudem wyrywała małe krzaczki z korzeniami, aby posadzić jego koło swojej siedziby.

    Św. Hostia lekko pękła na pół.  Eucharystia zjednała mnie z Jezusem, ustąpiło cierpienie związane z rozłąką...nawet nie jest już potrzebna modlitwa. Dzisiaj mam pokazywane cierpienie tych, którzy żyją w łasce wiary. Nie mogłem wyjść z kościoła, ale ciało zesłabło i może mnie wzmocnić tylko sen.  

    Całą modlitwę odmówiłem później, w drodze pod mój krzyż. Prawie umierałem wołając do Boga (dlatego pękła Komunia św.). Wielka radość, bo cień, las, a kwiaty są bardzo piękne. W tym stanie wprost czułem, że jestem widziany i słyszany z Nieba.

    Na nic tu tłumaczenie. Musisz zapisać się do nas, poprosić Boga, a otrzymasz krzyż jeszcze większy od mojego, a wówczas ujrzysz braci ogłupionych przez władzę, banki, telewizję, profesorów od seksu i masażu, wróżki i cały bałagan tego świata...                            

                                                                                                                                     APEL