Żona zaskoczyła mnie prośbą o wyjazd na zakupy, a ja żyję zgodnie z wolą Boga Ojca i w moim odczuciu tą sobotę spędziłbym w domu. To okaże się słuszne, ponieważ jest wydłużony weekend z nasileniem ruchu.

    Ponadto siedziałem do 3.00, a w straszącym śnie ujrzałem moje dokumenty...w tym pokruszoną kartę rowerową. Snów nie wolno tłumaczyć, ale na porannej Mszy św. w czytaniu Dziejów Apostolskich Paweł będzie miał widzenie w którym jakiś Macedończyk stanął przed nim i prosił, aby przybył do nich z pomocą (Dz 16, 1-10).

      Eucharystia ułożyła się w postaci łodzi, a to oznacza, że Pan Jezus będzie przy mnie. Poprosiłem też o ochronę św. Michała Archanioła, bo źle się czułem (przed zmianą pogody).

    Mój sen sprawdził się, ale w sposób śmieszny, ponieważ podczas spożywania loda w centrum handlowym ukruszę część zęba protezy! Ten fakt pozwoli mi później odczytać intencję modlitewną tego dnia.

   Większość ludzi jest zaganiana, żyje tylko biologicznie i nie zauważa przepływającego czasu, a ten kruszy nawet beton...będę miał to pokazane podczas późniejszej modlitwy, bo wzrok zatrzyma gruzowisko.

    Zrozum moje cierpienie spowodowane uśpieniem duchowym, szczególnie ludzi starszych, którzy są w dobrej kondycji. Właśnie spotkałem taka znajomą...trzymającą się jak Gesslerowa. Powiedziałem jej, że dobre samopoczucie, gdy nic nie szwankuje to wielka pułapka.

    Dodatkowo czujemy się młodzi, a jest to wynik posiadania duszy, która jest wcielana w momencie naszego poczęcia, a jej uwolnienie następuje po śmierci ciała fizycznego. Na ziemi mamy tylko dwie własności: czas (nie znamy jego długości) i wolną wolę.

    Stwierdziłem też, że nasze spotkanie nie jest przypadkowe, bo ona ma wielka łaskę...mieszka bardzo blisko kościoła i tam ją zaprosiłem na codzienne spotkania z Panem Jezusem. Po powrocie do domu poszedłem na Mszę św. dziękczynną, którą ofiarowałem Panu Jezusowi.

    Moja modlitwę intencji tego dnia odmówiłem w wielkim bólu w dniu wspomnienia św. Floriana (4 maja). Na szczycie mojego ”umierania” zerwała się burza z gradem i piorunami, a po czasie pędziły karetki na sygnałach.

    W ten sposób miałem pokazaną kruchość naszych siedzib z niebezpieczeństwem ich zapalenia, zalania, zniesienia przez powódź z zagrożeniem naszego życia. Podczas mojego wołania do Boga Ojca napłynęły obrazy:

- Putina uczącego latać łabędzie...po upadku uszkodził sobie kręgosłup, bo długo chodził sztywny, nie siadał normalnie, a jako reumatolog znam się na tym

- 90-cioletniej babci skaczącej ze spadochronem z wysokości 4 km

- bijący głupie rekordy, wspinający się...nawet na wieżowce, popisujący się „swoją” wiedzą, a z dnia na dzień mogą skończyć udarem z całkowitą utrata sprawności psycho - fizycznej...

   Szkoda to kontynuować, ponieważ czynią to mass-media...                           APEL