Pan Bóg zadziwia mnie każdego dnia, bo z samego rana stałem pod warsztatem samochodowym, ale było zbyt wcześnie. Po wszystkim uprzytomniłem sobie, że;

1. w wielkim uniesieniu wołałem do Boga za tych, którzy zapominają o duszy i nawet później powiedziałem do mechaników, że trafiłem tutaj nieprzypadkowo, bo modlitwa wypadła także za nich. Nawet dodałem, że ich zbawienie zależy od awarii mojego samochodu.

     Po ostatnim przeglądzie nic nie szwankowało od miesięcy i martwiłem się o nich. To niby żart, ale wyraża przykrą prawdę, bo takich dobrych ludzi jest bardzo dużo w moim otoczeniu, a cóż dopiero w mieście, ojczyźnie czy na całym świecie.

2. przeważyło pragnienie Eucharystii, a jutro na Mszy św. pogrzebowej o g. 11.00 wyrażą to słowa psalmu „Ciebie mój Boże pragnie moja dusza”. To jedno zdanie w pełni wyrażało stan mojego serca. Prawie umierałem wołając w w/w intencji, a zarazem poznałem intencję dzisiejszą. Nawet podczas odmawiania modlitwy 10x powtarzałem zawołanie Zbawiciela: „Pragnę”.

3. właśnie opracowywałem zapis z dnia 05.06.1992(pt), gdzie miałem podobne pragnienie przyjęcia Eucharystii, w myślach pojawił się obraz Monstrancji, a dusza wołała:

Św. Hostia - ukojenie pragnienia duszy mojej!

Św. Hostia - zaproszenie Pana Jezusa do Nieba!

Św. Hostia - za darmo otrzymany pokój serca!

Św. Hostia - radość z Wszystkimi Świętymi!

Św. Hostia - cud spotkania z Jezusem...po Jego zaproszeniu.

Św. Hostia - dotknięcia Pana Jezusa dające czystość!

    Zostawiłem warsztat i poszedłem na Mszę św. a w drodze zły rozpraszał i straszył, bo trafiłem na zabitego kota. Podczas odmawiania mojej modlitwy w „św. Agonii” każde słowo Pana Jezusa powtarzałem z odpowiednimi zawołaniami 10x, a „Pragnę” wywołało krzyk w duszy, a zarazem ból w sercu i z płaczem powtarzałem: „pragnę Ciebie, Jezu, pragnę”.  

    Przyjęta Eucharystia odwracała się i rozpuściła, a bardzo to lubię. W moim stanie ujrzysz, że wszystko jest jednym wielkim cudem, a Eucharystia...to Cud Ostatni, którego nie doceniają nawet kapłani.  We wszystkich lub kazaniach nie ma nawet jednego zdania o tym, co dzieje się z naszymi duszami.

    Tuż po nawróceniu zapytałem jednego z kapłanów: to ksiądz nie ma żadnych doznań po Eucharystii? Wówczas uważałem, że podobne przeżycia do moich mają przynajmniej niektórzy kapłani, ale tylko garstka wiernych poznała działanie Chleba Życia. Stąd zdziwienie ekstazą doświadczonych psychiatrów, którym wygodniej jest takie przeżycia traktować jako chorobę.

    Nikt nie traktuje zdobywców szczytów i tych, którzy pragną opłynąć świat kajakiem, że cierpią na manię chwały lub mają spaczony cel życia, bo „brak im krytycyzmu w stosunku do własnych pragnień”. Takie brednie pisali koledzy o ekstazie po Eucharystii ("brak krytycyzmu w stosunku do własnych przeżyć").

     Wróciłem na nabożeństwo majowe, ale pod kościołem usłyszałem pieśń „Ja wiem w Kogo ja wierzę” i w wielkim bólu „z marszu” podszedłem do Eucharystii. Po zjednaniu z Panem Jezusem siostra śpiewała: „Upadnij na kolana ludu czcią przejęty”, a ja faktycznie padałem na posadzkę i tak uczestniczyłem w śpiewie litanii do NMP...

                                                                                                                                  APEL