Każdy z nas powinien zrozumieć, że jesteśmy duszami, które posiadają sumienie (sędziego) i są połączone z ciałami fizycznymi. Czas tego zesłania jest nieznany i może być zmieniony przez Stwórcę, a także przez nasze świadome szkodzenie sobie, a nawet grzeszne samobójstwo.

    Ciało w momencie śmierci odpada i na nic się już nie przyda („proch z prochu”), a dusza ma wrócić do Królestwa Niebieskiego.*

    Miłosierdzie Boże trwa do śmierci, bo jeszcze w ostatniej chwilce życia możemy krzyknąć: „Boże przebacz”! Naszą jedyną własnością jest wolna wola, którą mamy jeszcze podczas udokumentowanego „życia po życiu” (śmierci klinicznej). Później czeka nas już tylko Sąd Prawdziwy.

      Każdy wie, co uczynił, bo istnieją „taśmy prawdy” i sami jesteśmy sędziami, a próbą tego są wyrzuty sumienia. Na ziemi jest ono zagłuszane szeptami Bestii oraz fałszywych ludzi, którzy nas chwalą i obdarowują i w końcu wybieramy ukochanie tego świata lub życie bezbożne.

    To jest tak proste, że niemożliwe do przyjęcia...szczególnie przez ludzi wykształconych. Mądrość Boża nie zmienia się i wciąż trwa „średniowiecze”!

    Pisałem do 10.30 i wszystko zaplanowane edytowałem. Postanowiłem iść na Mszę św. pogrzebową o 11.00, a duszę zalała radość z przyjęcia zaproszenia na spotkanie z Panem Jezusem. Ponadto poznałem intencję z soboty: za pragnących pojednania.

    Zdziwiłem się, bo myślałem o naszej egzystencji, a właśnie zabrałem zegarek (symbol czasu) do naprawy, który podałem spotkanemu przed kościołem zegarmistrzowi. Podczas wnoszenia trumny przez pracowników firmy przypomniał się podobny moment, gdy koledzy zmarłego nieśli go sami. Pochyliłem głowę i w smutku szedłem ostatni.  

    Msze św. pogrzebowe jednoczą ludzi w cierpieniu, a szczególnie śmierć kogoś bliskiego. Ja na tych misteriach czuję bliskość Boga Ojca. Dla ludzi normalnych jest to moment zadumy, ale  większość nie ma świadomości, że dusza w tym momencie zostaje uwolniona, bo „śmierć to życie”. W naszej wierze nie mówi się tego prosto, a proboszcz użył słowa p r z e j ś c i e.

     W czytaniach były słowa o tym, że każdy z nas stanie przed Boskim Sędzią. Dla wielu jest to początek wiecznego szczęścia, dla większości są to dalsze kłopoty (Czyściec), a dla reszty tragedia, bo ze śmierci (w ciele) spotka ich śmierć prawdziwa (duszy w piekle).

    Siedziałem przed Panem Jezusem  Najśw. Sercem, który mnie błogosławił. Zawsze w takich dniach demon drażni mnie: wciąż jestem „wrogiem”, bo prześladujący mnie chcą dojść dlaczego jestem na tej Mszy św. a przecież ja jej nie planowałem. Gubią wciąż siebie i nasyłają Polaków na Polaka.

    Przykro mi, bo musiałem uciekać przed panią, która na pogrzeb przyszła w kapeluszu plażowym. Po powrocie do zegarmistrza dyskutowałem z niewierzącym, który od dziecka gra Bogu na trąbce, a teraz przejmuje się swoim starym kolanem.             

    Dopiero wieczorem odmawiałem moją modlitwę, a na jezdni znalazłem dowód osobisty (ze snu „do przodu” z 29 kwietnia)...w urzędzie podziękowano, bo zgubiła go rodzina zmarłej przed dwoma tygodniami.                                                                                                                       APEL  

* Wejdź: Maria Valtorta „Poemat Boga-Człowieka” A, 9454-9470) i przeczytaj 1/3 od końca <<Dusza to nie myśl, człowieku...

** Wejdź: „Poemat Boga-Człowieka” A, 6036-6059