Zerwałem się ze snu, a myśli uciekły do Andrzeja Leppera, który popełnił samobójstwo. Ja znam jego cierpienie, ale jest to wynik celowego nękania. Teraz prowadzone sprawy zostaną umorzone po przedłożeniu aktu zgonu.

    Bolszewicy mają wszędzie swoich ludzi i ich demokracja to zasłona dymna...wiem, że PiS przegra wybory, bo wszystko jest fałszywe.

     Błyskawicznie przepłynęły ostatnie świństwo władzy ludowej: załatwiono komitet Korwina - Mikkego, aby głosy przeszły na Janusza Palikota. Trwa państwo policyjne i skoncentrowano siły, bo zakładano, że wybuchną zamieszki po zabiciu kibica „żużlowców".

    Napłynęła też sprawa prowokacji TV Polsat podczas zjazdu wiernych słuchaczy Radia Maryja w Częstochowie. Posłanka Śledzińska - Katarasińska, szefowa komisji sejmowej broni prowodyrów zajścia. Wyzwano ją, gdy chciała wejść do kościoła.

   Wielkie są rzesze żyjących w pogaństwie i bałwochwalstwie. Wyśmiewa się relikwie świętych (wiele dałbym za ołówek s. Faustyny), a kupuje się głupie pamiątki po spadających gwiazdach popełniających samobójstwo lub ginących od narkotyków.

    Po boju duchowym odrzuciłem pokusę innego nabożeństwa i znalazłem się na Mszy św. w naszym kościele, gdzie trafiłem na moment wychodzenia pielgrzymki. Upał, a kapłani w sutannach, wielu pielgrzymów utyka, a niektórzy idą z trudem. Podziwiam ich, bo sam mam ból pięty i łydki. Serce drgnęło i zostało zalane miłością, gdy wzrok padł na krzyż niesiony przez młodego człowieka.

   Popłakałem się podczas wspólnego odmawiania modlitwy „Ojcze nasz”, bo „nie jestem godny, nie jestem godny”! Nie mogłem dojść do siebie zaskoczony nagłym przyjściem Pana, którego nie było wczoraj (w Przemienienie Pańskie), a po Komunii św. dusza została  uniesiona pieśnią do Boga Ojca: „Święty, Święty, Święty”.

   Podziękowałem kapłanowi, który służąc na misjach w kazaniu wyłożył moje widzenie świata. Szkoda, że nie wspomniał o szatanie!

    Podczas powrotu do domu powtarzałem Modlitwę Pańską i nagle ujrzałem, że człowiek niewierzący nie może wypowiedzieć słów: „Ojcze nasz”, bo to oznacza przyznanie się do Boga, uznanie Go za Ojca. Moje serce zjednało się z tymi braćmi, a łzy zalały oczy.

    Po powrocie do domu w TV Trwam trafiłem na śpiew „Abba Ojcze”, gdzie prośba o błogosławieństwo Boga: „Nie opuszczaj nigdy nas. Pobłogosław nam”.

    W Radiu Maryja s. Faustyny mówi: „/../ dusza moja obcowała z Bogiem Ojcem. Czułam, że jestem na Jego rękach jako dziecię./../ w duszę moją wstąpił spokój i dziwna cisza wewnętrzna /../ duch mój był zalany światłem, a i ciało brało w tym udział”. Dzisiaj czuję to samo, bo kontakt Boga Ojca z każdym z nas jest podobny, ale osobisty.

    W tym czasie w telewizji płynęły obrazy uwielbienia Kim Ir Sena: ludzie płaczą, padają na twarze i składają piękne kwiaty. Dali też zwiastun programu Wojciecha Cejrowskiego w który ujawnia, że w buddyzmie modlą się do demonów wypraszając sobie ich ochronę! 

    Dzień kończy straszliwa nawałnica, a przypomniał się Eliasz przyzwany przez Boga na górę Horeb, gdzie: „Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed Panem. /../ A po wichurze - trzęsienie ziemi /../ Po trzęsieniu ziemi powstał ogień /../”. Bóg przyszedł  w szmerze „łagodnego powiewu /../”.  1 Krl 19,9a.11-13

    To wielka prawda, bo nasz Tata jest Dobry i nie chce, aby komuś burza (przyroda) sprawiła cierpienie. Płacze nad powodzianami, ofiarami trąb powietrznych i razem ze mną boli Go Najśw. Serce, gdy przed domem bez dachu widzi bezradną staruszkę. Przy zapalonej gromnicy skończyłem modlitwy...   

                                                                                                                             APEL