W środku nocy obudziła mnie ulewa i tak dotrwałem do nabożeństwa o 6.30. Na Mszy św. nie mogłem skupić myśli...trzymałem ręce złożone, ale sercem byłem daleko od Boga. Myślałem o wszystkim i niczym: polityka, sprawy zawodowe, pisma.

    Pan Jezus „/../ dał Apostołom wiele dowodów, że żyje /../  i mówił o królestwie Bożym /../ wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym /../ gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc /../”. Dz1, 3-8

    Świat dla człowieka pragnącego powrotu do Królestwa Niebieskiego niesie wielkie cierpienia. Nie zrozumiesz mnie, bo to jawne wariactwo i nic na to nie poradzę. Niepotrzebne mi żadne atrakcje, ponieważ mam Tatę, który wie czego pragnę. 

     Taki człowiek nie boi się oddania życia za wiarę, a mówi od Boga. To jest nieprzekazywalne. Tą łaskę musisz otrzymać i zaznać jej osobiście, bo nie może przyjąć mojego świadectwa ktoś, kto odrzuca Boga! 

    Dzisiaj wyjaśni to św. Paweł: „Dla mnie bowiem żyć to Chrystus, a umrzeć to zysk. /../ Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść i być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, pozostawać zaś w ciele to bardziej dla was konieczne. Flp 1, 20c-30

    Istnieje przepaść pomiędzy „mocą” człowieka i Boga. Pokazał to film o Dżyngis-chanie (1155-1227), jednym z największych władców w dziejach świata: zdobył nawet  Pekin i dotarł aż do nas. W końcu zapragnął życia wiecznego, zaprosił do siebie magów, ale nie mogli mu tego zagwarantować. Ze starości spadł z konia. Cóż oznacza dzisiaj Mongolia? Nawet w Boga nie wierzą, bo nie mogą pojąć jak Jezus, Syn Boga mógł dać się ukrzyżować.

    Tak żałośnie wygląda też Janusz Palikot, który lata samolotem, zwiedza świat, bryluje w mediach i marzy mu się prezydentura. Tacy pragną władzy, a na końcu władzy nad światem i kończą marnie...

    Przypomniała się przeczytana wizja Marii Valtorty, gdzie Pan Jezus wyszedł z kuchni z 4-letnim malcem, który powiedział, że jest Jego przyjacielem i chce głosić kazania. Apostołowie pytali go żartując, a on stwierdził „Przyjdźcie! to jest Mesjasz...to jest...to znaczy posłany, abyśmy byli dobrzy, bo tacy idą po drabinie do Nieba”. Przy tym naśladował gesty Pana Jezusa.

    Moc napełnionego Duchem Świętym to ufność dziecka, które rozpoznało Boga. Jezus powiedział do swoich uczniów: "Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli kto Mi służy, uczci go mój Ojciec". J12, 24-26

    Po przyjęciu św. Hostii trzymałem ten Dar Boga w ustach aż do rozpłynięcia się, co zdarza się bardzo rzadko. Po połknięciu poczułem rozchodzenie się cudownych drobin od serca...jak po podaniu leku dożylnego!

   To Biały Chleb szczęścia...musiałem wzdychać zaskoczony działaniem, a do oczu cisnęły się łzy. Pojawiła się słodycz w ustach i pokój w sercu. Poczułem odpowiedzialność za świat z powagą na granicy smutku. Wróciłem do pustego mieszkania i tak mi dobrze z  Panem Jezusem. 

    „Kto we łzach sieje, żąć będzie w radości”. Ps 126, 1-6 Przypomniał się początek mojego dawania świadectwa wiary, gdy uczyłem się wszystkiego (pisania, edytowania) i szereg razy płakałem.

    W drodze na nabożeństwo wieczorne w bólu odmawiałem koronkę do Miłosierdzia Bożego. Spotkałem pacjentkę, która uniknęła śmierci i zaprosiłem ją na codzienną Mszę św. ale trudno jest zwabić nawet jedną owieczkę! Za Panem Jezusem idzie 1/10000, a wierny trafia się 1/1000. 

    Podczas konsekracji "patrzył" wizerunek Ducha Świętego: gołębica nałożona na krzyż Pana Jezusa. Po wyjściu z kościoła chciałbym zostać na placu, bo to miejsce święte w świecie „normalnym”. To chwile, których nie zamienisz na nic innego, bo tak dobrze w duszy. Cóż zyskałbym siedząc w domu? 

   Wróciłem całkowicie odmieniony, cichy, pragnący modlitwy, a zarazem mocny duchem, oddany Bogu jak juhas owcom. Właśnie pokażą takiego...nawet do szkoły nie chciał chodzić, bo tak lubił te zwierzęta. Bogu wciąż potrzebni są tacy pasterze ludzi...

    Przypomniał się wielki Tir z choinką świateł, którego spotkałem w drodze z kościoła. Na jego kabinie był wielki wizerunek o. Pio z krzyżem! Nawet teraz, gdy piszę dreszcz przepływa przez ciało, bo spotkały się nasze oczy...    

                                                                                                                                   APEL