Wymówka to ‘wymyślony powód, wykrętne usprawiedliwienie, pretekst, rzekoma niemożność zrobienia czegoś’...

    Ten zapis edytuję ponownie (19.05.2016), ponieważ zakładający moją stronę po wywrotce opcji okupacyjnej (w lipcu 2015 roku) zrobił siebie jej "administratorem" i psuł mi zapisy na serwerze (podwójna ohyda).

     "Dzięki" temu pasuje tutaj moja rozmowa z „bardzo starym człowiekiem”, którego od dawna zapraszam do kościoła, ale on wymawia się. Naprawdę jego sprawność psycho-fizyczna jest zadziwiająca, a to sprawia, że chwali się tym i trwa w przekonaniu, że nie musi się spowiadać, bo „nikogo nie zabił i zawsze czynił dobro”!

 - Nie czynił pan zła, ale prawdziwym dobrem jest Msza św.! Ile lat Pan zmarnował...ile dobra prawdziwego uczyniłby pan przez te lata, a nawet od dnia dzisiejszego!

-  Dlaczego żyje pan przeszłością i chwali się długością życia?

-  Proszę powiedzieć jaki jest ostateczny cel życia?

-  Co stanie się z nami w momencie śmierci?

      Powiedziałem, że nasze spotkanie nie jest przypadkowe: zbliża się g. Miłosierdzia Bożego (15.00), siedzimy przy figurze Matki Niepokalanej, a dzisiaj jest wielki święto...Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana! Wskazałem też, że istnieje zapis wszystkiego i nie będzie mógł wytłumaczyć się, gdy nie przyjmie mojego, a właściwie Bożego zaproszenia do kościoła.

   Ponieważ wymawiał się bólem stopy po złamaniu pięty zaproponowałem, że zawiozę go dzisiaj na Mszę św. o 18.00 z późniejszym nabożeństwem majowym do Matki Bożej. Nic nie odpowiedział i nie pojawił się, gdy ruszałem samochodem. 

   To działanie też można zobaczyć na drobnej sprawie. Zakład wodociągów i kanalizacji uszkodził nam (dwa razy) piecyk gazowy Junkers. Wymieniano wodomierz i nie zachowano procedur, bo wodę trzeba uzupełnić pod małym ciśnieniem.

    Dyrektor wszystko podpisał, ale odszkodowania nie otrzymaliśmy, bo zwracają szkody powyżej 1 tys. Nie pomogła interwencja u burmistrza, który odesłał mnie do szkodnika. Za jakiś czas spotkamy się na Mszy św. za ojczyznę lub na pogrzebie jakiegoś budowniczego „Polski willowej”.

    Podobnie postąpił papież Benedykt XVI...”chociaż ustępuję (ze względu na stan zdrowia), będę zawsze blisko was wszystkich w modlitwie.../../”. Nie wolno rezygnować bez powodu ze zdobycia szczytu góry (pokazał to Jan Paweł II).

    Żona poszła odmówić koronkę do kościoła, a mnie obudzono na czas tej modlitwy. Z wielka słodyczą i miłością patrzył Pan Jezus Króla, a w sercu poczułem błogosławieństwo za to, co czynię.  

    W pokoju i z miłością w sercu wyszedłem na Mszę św., a zły nasłał na mnie opryszka proszącego o „poratowanie”...z trudem wykręciłem się od niesienia takiej pomocy!

    Św. Paweł mówił od ołtarza: „Wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci /../ pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę w Chrystusie Jezusie. Flp 3, 8-14

    Komunia św. pękła na pół i zgięła się. To ewidentny znak czekającego mnie cierpienia, ale nie wiem jakiego. Słodycz i pokój zalały serce. Przypomniały się święte oczy Zbawiciela, który jest ze mną każdego dnia i w tej chwilce. „Pan jest Dobry. Pan pomaga. Pan wszystko wie o mnie”.

                                                                                                                            APEL