Jezusa Chrystusa

Najwyższego i Wiecznego Kapłana

    Wszystko jest wielką łaską Boga. Jak nigdy spałem 8 godzin i to bez złych snów. Wstałem napełniony wdzięcznością Bogu Ojcu i prawie chciało się krzyczeć...

     ”Tato  dziękuję! Tato! Tato! jak Ci się wynagrodzę?...czym się odpłacę za Twe hojne dary, za Twe dobrodziejstwa których nie ma miary!  Tato, dziękuję, dziękuję”.

    Tego nie możesz przeżyć bez łaski wiary, a nawet powiedzieć, że „Jezus jest moim Panem”. Normalny człowiek zdziwi się też zawołaniem Tato, ale Abba już go nie razi, a przecież do swojego ojca staruszka mówi „Tatusiu!”.

     Można powiedzieć, że jestem przerażony obdarowaniem...wg ludzkiej zasady: „martw się, gdy idzie ci dobrze”, ale nasz Bóg Wszechmogący tak zaskakuje nas, Swoje dzieci, a jest to pokazane na każdym dobrym ojcu ziemskim.   

   Nie wiedziałem, że dzisiaj jest święto naszego kościoła, które ustalono na zebraniu plenarnym Episkopatu w Zakopanem (2012). Do garażu szedłem w wielkimi uniżeniu w sercu (z pochyloną głową), a zarazem zadziwiony zmianą pogody, bo wieczorem było zimno (2-4 stopnie), wiało i padało.

   Ponadto podczas przejazdu do kościoła z włączonego  radia usłyszałem słowa kapłana potwierdzające moje odczucie dziękowania Bogu Ojcu za wszystko.

      Płynie Ps 23/22 „Pan Jest Pasterzem moim i nie brak mi niczego”. To prawda, bo mam wszystko dla duszy i ciała. Moja dusza jest syta po Eucharystii, a jej pokój promieniuje na ciało i sprawia moją cichość, łagodność i uniżenie...natomiast serce mam tak wielkie, że chce się wyrwać z klatki piersiowej.

    Można powiedzieć za słowami piosenki, że jest zdolne objąć świat, a sprawia to Miłość Boża do wszystkich ludzi. W tym czasie w ustach trwa smak, którego nie kupisz za żadne pieniądze. „Jezu! Jezu! w małej Hostii skryty. Jezu! Jezu! jesteś moim życiem...”.   

     W tym stanie mam radość z Bogiem Samym, Panem Jezusem i Duchem Świętym. Uwierz mi, bo to co piszę nie jest jakimś wspomnieniem, ale jest to świadectwo moich przeżyć i uniesień duchowych z „tu i teraz"!

     Po wyjściu z kościoła trwał jeden krzyk: „O! Jezu mój! Panie mój! takie obdarowanie...wszystko dla duszy i dla ciała. Pan mym Pasterzem i nie brak mi niczego. Boże mój! Serce wielkie, uniesione, dusza podwójna, a ciała zadziwione, Boże! Boże!”. Jakby na znak biły dzwony kościelne...8.00!

     Krążyłem przez 3 godziny, a wdzięczność Bogu płynęła z każdego zdarzenia, bo za oknem biegały dziewczęta, mamy chodziły z wózkami, na ulicach trwał ruch, a przy sklepach krzątanina...fryzjerzy uwijali się, sąsiad kręcił się w warsztacie, a pod blokiem stała karetka. Nad nami z hukiem przeleciał helikopter, a wyżej samolot pasażerski...

    Trafiłem na pocztę i do urzędu, a do niewiast siedzących na ławce powiedziałem, że mamy tutaj sanatorium biorąc pod uwagę cały świat, ale większość nie widzi tego i nie ma w nas wdzięczności.

    Pod figurą Matki Bożej modliła się przyprowadzona przez córkę staruszka, a w tym czasie trwał głośny remont w jednym z mieszkań oraz huk czyszczonych przewodów kominowych w pobliskiej kotłowni.

      Dzisiaj nawet  żona miała dobry humor i wysprzątała mój pokój...nawet umyła okno i wyprała firankę. Ja tego nie organizowałem, nawet nie pytałem, włączyłem jej piękne melodie z radia Plus.

     Każdego zdziwi ten opis, bo co ma to wspólnego z wiarą w Boga i dziękczynieniem? Cóż da dyskusja. Przenieś się w wyobraźni do Syrii, a nawet na tereny opanowane przez separatystów w rejonie Donbasu. 

    Popłakałem się podczas słuchania Mszy św. wieczornej na ławce przed kościołem, gdzie skończyłem modlitwę, ale jeszcze nie wiedziałem, że po nabożeństwie majowym będzie koncert zespołu grającego utwory żydowskie.

    Zostałem przeniesiony na ziemię Pana Jezusa, gdzie chciałbym zakończyć swoje życie. Śpiewano psalmy i różne pieśni, a ja w tym czasie klęczałem z oczami pełnymi łez...

                                                                                                                       APEL