Trójcy Przenajświętszej

      Bardzo trudno jest dokonać zapisu przeżyć duchowych, bo nie mogę tego czynić w kościele lub na ulicy, a nagrywanie budzi podejrzenie lub może być traktowane jako „mówienie do siebie”.

    Przeżycia zalewające duszę podczas najmniejszego kontaktu z Bogiem Ojcem przekraczają możliwości ludzkiej percepcji, a dodatkowo wywołują różne objawy np. ucisk w sercu, łzy w oczach z „jękiem w duszy”. To nie ma nic wspólnego z obrzędowością katolicką, bo łzy może wywołać wiele zdarzeń. .  

    Fakt faktem, że każdy ma inną ścieżkę, a po jej odnalezieniu jesteśmy prowadzeni...czasami pozornie opuszczani, a wówczas pojawia się tęsknota wynikająca z braku poczucia obecności Boga! To cierpienie jest pokazane na płaczącym dzieciątku, które straciło z oczu ojca.

    Dzisiaj jest wielkie święto naszej wiary i naszej świątyni, ale Szatan nie śpi, bo właśnie trawa ludowa „majówka” z kosztownymi dla miasta atrakcjami. Można powiedzieć, że jest to dobra okazja do wypitki, a ogłoszenie dotarło do wszystkich, bo padło także „z ambony”.

     Efekt tego był wielki, bo w drodze na Mszę św. o 12.00 widziałem całe tabuny młodych ludzi „leczących się”, a w kościele na spotkaniu z Bogiem w Trójcy Jedynym były wolne miejsca (nabożeństwo odprawiał biskup).

       Zrozum mój ból, bo władza ma tablicę w naszym kościele droższą od zafundowanego obrazu Jana Pawła II, a w sercu brak nowego ducha. Takie działania nie dają tej społeczności błogosławieństwa. Ponadto cześć wiernych została oderwana od parafii poprzez pobliska kaplicę, gdzie dyrektor poczuł się „małym proboszczem” i nawet dzisiaj odprawia u siebie dwie Msz św. o 11.00 o 12.30 z tacą bez żadnych zobowiązań.

   Podczas procesji odmawiałem moją modlitwę, łzy zalewały oczy, a serce było bardzo bliskie Boga Ojca. Co pewien czas z duszy wyrywał się krzyk: „Boże mój! Jezu! Duchu Święty!” Tego nie można wyrazić żadnym słowem, a mój stan  duchowy pojmie tylko człowiek, który ma podobne przeżycia (patrz intencja poniżej).

     Niepotrzebnie po procesji i pobłogosławieniu Monstrancją pozostałem na zewnątrz sądząc, że w kościele jest  gorąco i brak miejsca...zdziwiłem się po wejściu, że jest tam chłodno i są wolne miejsca do siedzenia.

   Do Eucharystii podszedłem specjalnie do biskupa, którego później chciałem poprosić o sprawdzenie czy dokumentacja mojej krzywdy - przekazane na ręce podległego mu kapłana - dotarła do abp Zygmunta Zimowskiego w Watykanie. Zachodzi podejrzenie, że nie, bo odpowiedz przysłano z departamentu monologu społecznego w ministerstwie zdrowia.

   Dobrze, że nie udało się podejść, bo straciłbym pokój w sercu, a pragnąłem modlitwy, bycia w samotności i nie chciało się wracać do domu, bo trwała bliskość Boga Ojca powodująca płacz, a czekał na mnie obiad. 

     Opisuję udręki jakich doznaje mistyk...męczeństwo kojarzy się z wymyślnymi torturami, a mojego nie widać. W krzyku przekazałem to wszystko Bogu Ojcu.

   Wszystko wróciło po wypoczynku, bo dzisiaj siedziałem do 3.00. Przypomniałem sobie, że nie zapaliłem lampki pod krzyżem. Podjechałem, bo nie uzyskałbym pokoju w sercu. Zarazem przeprosiłem Deus Abba za to, że właśnie dzisiaj nie został uczczony, bo zabawa w mieście trwała i została zakończona fajerwerkami o 22.00!

     Brak w nas wdzięczności za wszystko, co otrzymujemy, a jest to pokój, chleb, dach nad głowa oraz kościół z kapłanami rozdającymi Ciało Jezusa.

    Czuję, że wszedłem na jakiś wyższy stopień duchowy, który potwierdzą dzisiejsze słowa s. Faustyny w radiu Maryja o Jej pragnieniu przebóstwienia, bo trudno jest naszymi siłami pokochać ludzi świadomie fałszywych. To było zarazem potwierdzenie odczytu mojej intencji modlitewnej...

                                                                                                                      APEL