Wczoraj poprosiłem Ducha Świętego o pomoc w napisaniu pism, bo koledzy z Izby Lekarskiej znęcający się nade mną chcą powołać już szóstą komisję lekarską, która ma wyjaśnić dlaczego "chodzę do kościoła".

    Izba Lekarska ma stanowić prawo i czuwać nad jego przestrzeganiem, a nie zajmować się badaniem czy ktoś ma łaskę wiary? Skompromitowano się całkowicie, bo komisarze-teolodzy uznali, że coś mi się uroiło.

    Nikt nie odpowiedział za 5 poprzednich komisji lekarskich (inkwizycji nieświętych), które były powołane niezgodne z przepisami (jedna miała nawet charakter przestępczy). Wciągnięto w to nawet konsultanta wojewódzkiego i krajowego ds. psychiatrii.

    Pisałem z przerwami cały dzień...do 2.00 w nocy. Poszedłem na Mszę św. wieczorna w ich intencji i  zapatrzyłem się w Pana Jezusa „Ecce Homo” po św. Poniżeniu. Serce zalała wielka ufność Boża i radość że czynię to dla Chwały Pana. Nie pojmie tego człowiek bez łaski wiary.

    Jakby na znak czytana była Księga Daniela i scena z wrzuceniem do pieca trzech wyznawców Boga Objawionego, którzy nie chcieli się pokłonić złotemu posągowi. Przypomniała się scena z początku filmu "Jack Strong", bo bolszewicy robili to samo z "wrogami ludu".

    Skazani na pewną śmierć powiedzieli do króla Nabuchodonozora: "Jeżeli nasz Bóg, któremu służymy, zechce nas wybawić z rozpalonego pieca, może nas wyratować z twej ręki, królu”. Po wrzuceniu do pieca ujrzano ich „przechadzających się pośród ognia”, a  „wygląd czwartego przypominał anioła".  Dn 3

    Eucharystia unosiła się w ustach jak chorągiewka na wietrze, a później ułożyła się w zawiniątko. To zawsze kojarzy się z jedzeniem niesionym w białej chuście oraczowi. Serce zalał pokój, a po wyjściu z kościoła spojrzała figurka MB Niepokalanej. Podjechałem i zapaliłem za kolegów lampki pod krzyżem.

    Pomoc nadejdzie następnego ranka, bo po przebudzeniu o 5.00 w ciągu 15-20 minut zapisałem "podyktowany" zarys zasadniczego pisma. Sam z siebie nie ułożyłbym tego. Popłakałem się i z wdzięczności poszedłem na poranne nabożeństwo.

    Ponownie zapatrzyłem się w Pana Jezusa „Ecce Homo”...wprost nie mogłem oderwać oczu od tego obrazu. Dodatkowe napłynęło, że mam nie wyrażać zgody na dalsze badanie, bo nie pozwala na to godność ludzka, zaproponować ugodę i poprosić pełnomocnika o wyrażenie swojej opinii.

    Jeszcze raz mam żądać interwencji ministerstwo zdrowia, które odpowiada za przestrzeganie odpowiedniego rozporządzenia. Niech robią co chcą, ja już następnych świąt sobie nie zepsuję.

    Dzięki temu natchnieniu w ciągu kilku godzin wszystko napisałem, wydrukowałem i wysłałem, bo dzisiaj obraduje prezydium (wierchuszka) okręgowej rady lekarskiej. To wielki wysiłek, ale masz świadomość, że nie pójdzie na marne (obrona wiary i krzyża Pana Jezusa). 

    Jakże piękne jest moje obecne życie. Zawołałem tylko: „dziękuję Panie Jezu za to niezasłużone cierpienie”. Nigdy nie zamieniłbym na inne...na spokojną starość, ale bez Boga. 

     Pan pocieszył dodatkowo, bo wreszcie mam suchy garaż (sąsiad ułożył papę). To podziękowanie św. Józefa, bo w czasie nowenny chodziłem na dodatkowe Msze święte. Tak wygląda wdzięczność Boża!    

    Stan mojego udręczonego, a zarazem rozradowanego serca wyraziły słowa uwielbienia Boga, które w moim imieniu wypowiedział dzisiaj prorok Daniel (Dn 3):

Chwalebny jesteś, wiekuisty Boże. Błogosławiony jesteś, Panie, Boże naszych ojców, pełen chwały i wywyższony na wieki.

Błogosławione niech będzie Twoje imię pełne chwały i świętości, chwalebne i wywyższone na wieki...                                                                                                                             APEL