W śnie pojawili się zmarli rodzice ze zdjęcia, które mam na półce (odmłodzeni). Natchnienie sprawiło, że zerwałem się na Mszę św. w ich intencji. Później okaże się, że nabożeństwo wieczorne przekażę Matce Bożej z prośbą o pokój w mojej rodzinie.

    W wielkim uniesieniu szedłem do kościoła odmawiając modlitwy. Nigdy nie miałem tak wielkiej miłości do bliskich, bo traktuję ich na równi z innymi. Ta miłość to dar Boga. Co pewien czas śpiewałem: „Jezu ufam Tobie, miłosierny Boże. Jezu ufam Tobie”...

    Nasza miłość jest tylko namiastką, bo przeważnie dotyczy osób lubianych lub tych, którzy czynią nam coś dobrego. Zapaliłem lampiony przed figurą MB z Fatimy, bo będzie nabożeństwo zamówione przez koło przyjaciół radia Maryja.

    Na ten moment Azariasz wołał wprost ode mnie: „Nie opuszczaj nas /../ Nie odwracaj od nas swego miłosierdzia, /../ Bo ci, co pokładają ufność w Tobie, nie zaznają wstydu. /../ postępujemy za Tobą z całego serca, odczuwamy lęk przed Tobą i szukamy Twego oblicza. /../”. Dn 3, 25.34-43  Popłakałem się podczas pisania...

    A psalmista dodał: „Pamiętaj o nas, miłosierny Panie. /../ Dobry jest Pan i prawy, /../ Pomaga pokornym czynić dobrze, uczy pokornych dróg swoich”. Ps 25, 4-9  

     Komunia św. unosiła się w ustach, a słodycz i pokój zalały serce. Siostra śpiewała o mocy Pana Jezusa utajonego w Najśw. Sakramencie i ta moc spłynęła na moją duszę oraz ciało fizyczne...

    Falami wracała miłość do sióstr i wszystkich z mojej rodziny (żyjących). Tak jakby chciała tego matka z ojcem, którzy byli wprost przy mnie. Wyobraź sobie, że jesteś po prawdziwej stronie życia i masz świadomość zła w rodzinie. 

     Wróciłem na Msze św. wieczorną w intencji pokoju w rodzinie. Komunia św. "pływała" w ustach jak woalka na wietrze. „Jezu kochany! Jak to wszystko urządzone...tak wielkie obdarowanie przez Boga".

    Nie można przekazać stanu mojej duszy, którą w tym momencie zalewa: pokój, słodycz, ufność, miłosierdzie Boże, poczucie ochrony przez Boga. Dusza wprost unosi się w stosunku do ciała! „Jezu mój”! Nie ma na ziemi większego pocieszenia. Czego ludzie szukają?

    Mówię to, tu i teraz po nabożeństwie wieczornym w XXI wieku, ale to samo przeżywali prorocy p.n.e! To wolność złączonego z Barankiem, z Panem Jezusem, który przez Swoją śmierć otworzył dla mnie Niebo. Dał się zabić, abym mógł przeżywać takie stany. 

    Idź na Mszę św. bo Pan czeka z darami i da ci to czego pragnie twoja dusza! Pan naprawdę czeka...jak kapłan z Eucharystią. Poproś, zawołaj, ale nie próbuj Boga.

    Zapytasz. Czy w takim stanie chciałbym wrócić do Nieba? Tak, ale Bóg ma większą korzyść z dawanych przeze mnie świadectw wiary. Podobnie przeżywał to św. Paweł, bo śmierć dla nas to zysk, a bycie tutaj to służba. Wiele godzin wymaga opracowywanie zapisów. Spróbuj napisać coś, a zobaczysz ten wysiłek.

    „Panie Jezu! dziękuję Ci za to, że Jesteś”! Jaki sens miałoby nasze życie na ziemi: praca, choroby, smutki, a na końcu zakopanie...odmówiłem jeszcze jedną koronkę za dusze rodziców.

    Spotkałem znajomą, która zapytała mnie o wiosnę. Powiedziałem, że w tej chwilce - po spotkaniu z Panem Jezusem - wiosnę mam w sercu. Naprawdę tak jest, ale trudno to „przetłumaczyć”...                                                                                                                                                               APEL