Po przebudzeniu w ciele i duszy miałem wielką słabość. Kręciłem się przez pół godziny, bo zły podsuwał zwątpienie. W  błyskach napływało natchnienie, aby moc uzyskać w Komunii św.

    Przed wejściem do świątyni pomyślałem o ludziach szukających wypoczynku. Jadą tacy do odległego ośrodka i trafiają na złą pogodę oraz „atrakcyjne” jedzenie...bez chleba i kartofli! Za wszystko trzeba słono płacić i udawać, że wszystko jest w porządku.

    Właśnie synowa pokaże zdjęcia wnuczka z pobytu w Paryżu, a Pan wskaże na zapis z 15.10.2011, gdy w sklepie trafiłem na wojażera budzącego podziw. Powiedziałem, że świat nie jest ciekawy, a moja uwaga wywołała oburzenie.

    Wyszedłem, bo musiałbym dodać: po co szukać daleko, gdy do kościoła jest tak blisko, a "ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy Pan Bóg przygotował dla tych, którzy Go miłują”.

    W wielkim bólu ujrzałem ludzkość szukającą poza Bogiem. Zrozum mającego świadomość, że przebywamy na pustyni i mamy wrócić do Królestwa Niebieskiego. Cóż możemy uczynić bez Boga?

    Po wejściu do kościoła moja dusza zawołała: „jak miła jest świątynia Twoja Panie”. Nie chodzi o doznania estetyczne, ale o świętość promieniującą z Domu Boga...z miejsca, gdzie dzień i noc przebywa Pan Jezus. To sekundowe błyski pocieszenia.

    Po Komunii św. wolno napływała pogoda ducha. Wróciła moc i odeszły wszystkie sprawy, bo „Tobie, mój Boże, ufam całym sercem”. Ps 99 W ustach pojawiła się słodycz i nawet nie zauważyłem, że śpiewam „Niech żyje bal”. Właśnie byłem na Uczcie Pańskiej.

    Parafrazując słowa piosenki tej piosenki zawołałem: „przyjdź do Pana Jezusa, przyjmij zaproszenie, bo później nie zaproszą Cię wcale”. Wczoraj przechodziłem obok poprawin po weselu i przypomniał się pierwszy cud uczyniony przez Pana Jezusa na prośbę Matki. 

    Umocniony łaską napisałem świadectwo wiary do znanego mecenasa. Nie wierzyłem, że podołam. To próba dla niego, bo chodzi o obronę krzyża Pana Jezusa...uczynienia czegoś pro publiko bono.  

    Kończę, a w TV History pokazują „rewolucję kulturalną” w Chinach podczas której zabito około miliona ludzi. Tak jest, gdy człowiek, naród i wreszcie ludzkość szuka poza Bogiem. Do nas też wrócił kult bałwanów i złotego cielca: dworak dworakiem pogania, a "kto nie z nami ten przeciw nam"...                                                                                                                                                               APEL