Przygnębienie, rozdrażnienie, a nawet zdenerwowanie zalało serce, bo PiS nie uzyskał dobrego wyniku wyborczego. Prawi Polacy przegrali „Bitwę polską”. Precyzyjna dezinformacja sprawiła, że nie przeszedł poseł Zbigniew Romaszewski, który jest prawdziwym obrońcą pokrzywdzonych.

     Przepowiedziałem im to na spotkaniach, bo Jarosław Kaczyński, szef głównej partii opozycyjnej - w prowadzonej kampanii - nawet nie wspomniał o zbudowanym „państwie w państwie".

    Jak możesz wygrać z kimś nie obnażając jego fałszu i złych zamiarów? Nie wskazano na tych, którzy naprawdę rządzą w RP, a właściwie urządzają się. Nie ujawniono cech fałszywej władzy, nie nazwano po imieniu przestępstw (grabieży, fałszu sądownictwa, prób walki z Bogiem). Nie można wygrać wyborów jeżdżąc po kraju, a to do „paprykarza”, a to do piekarni.

    W smutku pojechałem na Mszę św. poranną. Nic nie docierało, a po  Komunii św. nie udało się zostać sam na Sam z Panem Jezusem, bo kościelny ostentacyjnie chodził, a walczę z nim o wodę święconą, której nie nalewa.

    Mój stan trwał przez cały dzień, a zły natychmiast zalał mnie poczuciem rezygnacji i zalecał opuszczenie Mszy św. wieczornej i nabożeństwa różańcowego. Niespodziewanie z wielką mocą ujrzałem potrzebę wsparcia wszystkich ofiar klęski: od powodzi do przegranych  w wyborach.

    Napłynęła postać szefa SLD Grzegorza Napieralskiego. To dobry człowiek niepotrzebnie zaplątany w partię przeciwstawiającą się Prawom Boga. Nie ma charyzmy i powinien porzucić politykę.

    Napłynęła też uwięziona przez dyktatora Janukowicza Julia Tymoszenko, której zarzucono podpisanie niekorzystnej umowy gazowej z Rosją, a przecież taką samą parafował nasz „śpiący królewicz” Waldemar Pawlak.

     W partyjnej TVN 24 radowali się zniewoleni dziennikarze. W "Super Stacji" wrócili do ataków na PiS, a fałszywa Eliza Michalik udawała, że krytykuje "swojego" premiera Tuska.

    Wszedłem do kościoła i zatrzymałem się zadziwiony pięknie oświetlonym ołtarzem. Całe przeżycie to przyjęcie Komunii św., która rozpłynęła się w ustach dając słodycz, której nie ma na świecie. Ktoś może zarzucić, że coś dodają do opłatka, ale Boża słodycz obejmuje także serce i jest skojarzona z pokojem.

    Zaczynam zapis, a z TV History płyną obrazy inwazji Japonii na tereny kolonialne zajmowane przez USA i W. Brytanię. To typowy blitzkrieg, który spowodował szok Amerykanów, a zarazem niepotrzebne samobójstwo agresora.

    Łzy płynęły po twarzy, bo przypomniała się scena rozdzielenia - przez Pana Jezusa - dwóch Żydów ze sztyletami. Nie pomogły ostrzeżenia więc sprawił cudowne rozpadnięcie się ostrzy...rozprysły się jak szkło rozbite o skałę. Pragnący bójki doznali szoku, a żołnierze rzymscy sprawdzali czy faktycznie rozpadła się stal!

    Trwała wstrząsająca bitwa w powietrzu i na wodzie...wet za wet. Jak sądzić tych ludzi, których grzechem jest gniew i nienawiść? Po trzęsieniu ziemi Japończycy stanęli w obliczu próby. Bóg wprost mówi do nich: wykażcie się w walce z żywiołem przyrody! Gdzie wasza moc?

    W TV pokazują niesłusznie skazanego przez sąd, a w sercu moja krzywda. Jeszcze „Misja specjalna”, gdzie pokazano mechanizm wyłudzania majątków od tych, którzy  biorą pożyczki pod zastaw.

     Czyniła to zorganizowana grupa przestępcza z notariuszem lubiącym pieniądze. Ludzie tracili dorobek całego życia. Sprawcy są na wolności, bo „proces się toczy". Mężczyzna ze łzami w oczach mówił: „jak człowiek człowiekowi może zrobić coś takiego”, a tutaj dodatkowo Polak Polakowi!    

                                                                                                                                   APEL