Przetrzymałem senność i później nie mogłem spać, ale przebudziłem się o 7.10...po chwilce wahania pojechałem samochodem na ostatnie nabożeństwo poranne. Opisuję to jako typowy przykład boju o „decyzję chwilki”. Gdybym pozostał w domu to całkowicie zmieniłby się przebieg dnia.
Napłynęło odczucie, że dzisiaj będzie wszystko się składało. Tak się stanie, a pod kościołem usłyszałem gong rozpoczynający Mszę św. i podziękowałem Bogu, bo nie miałem kłopotów z dojazdem.
Podczas czytania Słowa Bożego zauważyłem, że klęczę w ławce przy mojej ulubionej stacji drogi kryzowej: „Oto syn Twój. Oto Matka twoja”. Teraz ja jestem Apostołem Janem, bo żyję tylko dla naszej wiary, jedynie prawdziwej...w żadnej innej nie ma z b a w i e n i a z naszym powrotem do Boga Ojca.
Eucharystia ułożyła się na podniebieniu („ochronnie”)...tak właśnie chciałbym odjeść z tego świata i nie mogę pojąć, że proboszcz konsumuje Ciało Pana Jezusa jak chleb powszedni. To niby drobnostka, ale świadczy o ludzkim traktowaniu słów Zbawiciela: ”bierzcie i jedzcie”.
Ponadto, po zjednaniu ze Zbawicielem - zamiast trwać w uwielbieniu Boga w ciszy i na kolanach - kapłani szybko kończą misterium jakim jest Msza św.!
Jak mam wypowiedzieć i przekazać to pragnienie? A jak wczorajsze cierpienie - z powodu żartów kapłana na zakończenie spotkania z Panem Jezusem - w kaplicy Miłosierdzia Bożego.
Przecież to najlepsza chwila o błaganie Boga o różne sprawy, a zawsze jest to dobry moment na 3-krotne uwielbienie Eucharystii: „Niech będzie pochwalony Najświętszy Sakrament, Prawdziwe Ciało i Krew Pana Jezusa”...
Po Mszy św. spotkałem montera i zostawiłem mu zepsutą pralkę, a żona miała natchnienie i oddała mi nadpłatę. Dzisiaj już nie skarży się, że mamy dwie pralki (vide: 11.06.2016), bo naprawa będzie dokonana, ale nie wiadomo kiedy...
Wieczorem pojechałem na nabożeństwo do Serca Pana Jezusa i trafiłem na zakończenie Mszy św. z pieśnią: „O Jezu! mój drogi Tyś jest źródłem łask”. Popłakałem się i odczułem, że mogę podejść ponownie do Eucharystii. Później podjechaliśmy z żoną pod „mój” krzyż, bo żona opiekuje się kwiatami, a jest susza.
Dzisiaj wszystko się składało...zgodnie z odczuciem porannym, a z włączonego radia popłynie piosenka: „Dzień relaksu”! Ja jednak wiem, że to jest łaska Boga Ojca i z wdzięczności odmówiłem modlitwę za udręczonych przez szatana (intencja z soboty)...
Jak żyją ludzie bez Boga, który kocha ich bardziej ode mnie? Ja wiem, że ich sukcesy są wynikiem zaradności lub dobrej passy, a często opieki różnych VIP-ów. Gorzej jest w nagłym nieszczęściu, które wywołuje szok i pretensje do Boga, którego nie ma, bo jakby był to nie spotkałaby ich taka krzywda!
Właśnie w samochód pana Cimoszewicza wjechał dziadek na traktorze, pacjent na oddziale detoksykacji zranił nożem trzech innych, a Francja jest w ogniu i chyli się ku upadkowi...
Dzisiaj psalmista wołał do Boga także ode mnie: „Ty nie jesteś Bogiem, któremu miła nieprawość (...) nie ostoją się przed Tobą nieprawi”. Nasz Tata „nienawidzi” wszystkich zło czyniących, gubią siebie kłamcy, a obrzydzenie budzą braci podstępni i krwawi...
APEL