św. Marty

    Po całonocnej ulewie wstaje piękny dzień, a radość życia zalewa serce, które śpiewa; ”O szczęście niepojęte, Bóg Sam odwiedza mnie”. 

    W drodze do kościoła z radia samochodowego płynęła piosenka ze słowami „Radosny to dzień”! Dziwne, bo przed chwilką czytałem zapis z dnia 11.12.1999, gdy pełen pogody schodziłem z dyżuru w pogotowiu, a Irena Santor śpiewała o słońcu na plaży, a emerytka mówiła do słuchaczy o  radości  życia.

     Wówczas sprzedałem samochód i zbliżał się moment zakupu nowego. Dziękowałem też Bogu za pomoc w załatwieniu strasznego nawału chorych, uchronienie mnie od zagubienia druków zwolnień lekarskich oraz przedłużenie umowy o pracę...kolega był smutny, bo nie zdążył skompletować dokumentów.

   Dzisiaj na nabożeństwie było kilka osób. Nie docierały czytania, bo byłem oddalony w myślach i nawet z trudem słuchałem słów Psalmu Wszyscy zobaczcie jak nasz Pan jest dobry. Zmarł Łazarz brat Marty, którą Pan Jezus pocieszył:

      << Brat twój zmartwychwstanie (...) Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieli. >>  J 11, 19-27

    Nie miałem żadnych przeżyć duchowych, a to ważne dla pragnących spróbowania, co wywoła w duszy pójście do kościoła. Pan Bóg działa wg Swoich planów...inaczej do każdego z nas i nie wiadomo jakie przeżycia spotkają nas w określonym miejscu i czasie. Nucę tyko: „Niechaj z nami będzie Pan, Alleluja...niechaj z nami będzie Pan, Alleluja”.

     Pan pocieszył mnie nagle o 11.00. Zapytasz jak to się odbywa? Niestety, nie można opisać stanu serca zalanego obecnością Bożą, bo musisz sam to przeżyć. Pan przychodzi zawsze „w czas”, bo w Królestwie Niebieskim obowiązuje delikatność.

    „Spojrzał” Jezus z Całunu...zapaliłem lampkę zapachową, a serce zalało pragnienie zapisania wszystkiego! Zrozum jedno, że ja nie mogę uczynić nic sam z siebie. Dopiero błysk Światła oraz odczyt intencji daje możliwość poukładania doznań, które dla normalnych ludzi są głupstwem.

    Dla mnie takim głupstwem jest dziennik ordynatora, który opisuje, co robił z godziny na godzinę...bez żadnej refleksji duchowej, a ma do czynienia z umierającymi i ciężko chorymi. Podobnie pisałem w LO, gdy byłem aktywistą ZMS-u!

    W agencji ubezpieczającej „wyżartowałem” zniżkę: „zawsze bierze pani więcej, a pierwsza rata jest prawie podwójna”. W ten sposób wnuczek uzyskał niespodziewaną premię (500 zł).

     Sąsiad-kaletnik podarował mi piękny pasek z wygodna sprzączką...przydatną w „nagłej potrzebie”. Radość sprawiła też wiadomość, że w Izbie Lekarskiej ruszyła moja sprawa...napisałem pismo bez oglądania „akt”, bo to powinien zrobić prokurator. 

    To też nie zmieniłoby mojej sytuacji, bo wszyscy funkcjonariusze publiczni znają się. Nawet stworzono fikcyjne forum samorządów zawodów zaufania społecznego.  

     Na Mszy św. wieczornej napłynęła duszyczka córeczki Marty, która zmarła w wieku 1 roku. Wyrwało się tylko; ”święty aniołku”, a po Eucharystii w serce wpadły słowa pieśni „Dobry Jezu” i napłynęło pragnienie pozostania z Panem w kościele.  

    Do końca nie mogłem odczytać intencji, ale „patrzyły” stacje drogi krzyżowej: Weronika ocierająca Twarz Pana Jezusa oraz Pan Jezus zdejmowany z krzyża. To znaki przez które Pan Jezus zawsze mówi, że Go pocieszam („ocierasz Mi Twarz” oraz „zdejmujesz Mnie z krzyża”).

     Kończę zapis, a z pobliskiego klubu płyną piękne melodie. Przypomniały się słowa pieśni; "Panie Jezu, u stóp Twego krzyża składam moje małe szczęście"...

                                                                                                           APEL