W nocy czytałem ”Poemat Boga-Człowieka” z wizją Marii Valtorty o Marcie...o jej krzątaninie z Marią przy umierającym bracie Łazarzu, którego odwiedzili przedstawiciele Świątyni.
Wszystkim sługom wydawała polecenia oraz nadzorowała, aby nikogo nie pozostawiono na uboczu i goście otrzymali wszystko według ich upodobania.
Żona zerwała mnie z ciężkiego snu, bo kończą się Msze św. poświęcone Matce Zbawiciela. Po zapaleniu światła wzrok zatrzymał art. „Osoba mistyczna” ze zdjęciem Eucharystii w rękach kapłana oraz cudowny medalik, który położyłem na obrączce - różańcu.
Czytaj: najważniejsze jest zbawienie duszy, a do tego potrzebna jest modlitwa (różaniec), zjednanie z Bogiem (Eucharystia) oraz dobra śmierć (cudowny medalik). Sam się zdziwiłem tą „mową Nieba”, bo przed snem obrączkę położyłem na medaliku, a artykułem przykryłem inne pisma.
Nie znałem przebiegu dzisiejszego dnia i to zdarzenie duchowe przekazuję dla poszukujących drogi jako dowód na prowadzenie przez Pana Jezusa. Tylko ten jeden fakt pokazuje bezmiar możliwości Boga i bezsens naszych poszukiwań i zatroskania o wszystko.
W ciemności i na mrozie odmawiałem koronkę do Miłosierdzia Bożego, ale rozproszenia zalewały serce, bo prezydent udaje ojca narodu, a podpisał ustawę o żywności modyfikowanej genetycznie. W centrum handlowym leżą piękne i tanie kartofle, a brakuje normalnych.
Napłynął też obraz kolegów z samorządu lekarskiego, którzy już żyją nowymi fałszywymi wyborami. W głowie mam czekające mnie spotkanie z Nieświętą Inkwizycją przed którą mam tłumaczyć się dlaczego protestowałem przeciwko powaleniu krzyża...
Do jednego spowiednika ustawiła się olbrzymia kolejka, bo w Adwencie wszystko było ważniejsze od Pojednania z Bogiem. Niektórzy odkładają swoje sprawy duchowe na sam koniec...czasami aż do „świętej nigdy” i jako „trupy duchowe” trafiają przed św. Piotra.
Te rozproszenia sprawiły, że nabożeństwo przepłynęło, a Komunia św. przyniosła tylko trochę pokoju.
Dzisiaj trwa krzątanina ludzka, oblegane są sklepy i markety z szałem zakupów na wyrost. Żona także znosi dobra wszelkiej maści i nie opuszcza kuchni. Poprosiłem, aby zawołała o pomoc do św. Marty, której wizerunek ma na lodówce! Faktycznie wszystko się udało i będzie na czas.
Po śniadaniu padłem w sen w którym znalazłem się w małej salce z kilkoma niewiastami i poczuciem, że „jeżeli ja tutaj nie przyjdę to kto”? Sen sprawdził się, bo wieczorem poszedłem w jej intencji na drugą Msze św., a w kościele („salce”) faktycznie było kilka kobiet...
W ramach później odczytanej intencji trafiłem na blog pani, która na całą stronę opisała relację z zakupu bananów oraz pana z UPR rozwodzącego się nad demokratycznym totalitaryzmem, który zmusza go do odpowiedniego ścinania trawy i żywopłotu (chodzi o głupie przepisy).
Autor zaznaczył, że demokracja nie szanuje żadnej wartości, ale problem go przerósł, bo nie wspomniał o szatanie. Przyznałem mu rację, bo wszystko można przegłosować, a prawidłowa jest tylko hierarchia od Boga aż do mnie.
Wciąż zapominamy, że mamy przetrwać na zesłaniu i poprzez Kościół Święty wrócić do Raju, ale większość w to nie wierzy i dla nich wszystko jest ważniejsze od zbawienia, a przecież „trawą jesteśmy”... APEL