Wczoraj, przed północą - podczas dogrywki naszej reprezentacji z Portugalią - na naszym osiedlu zerwała się nawałnica z piorunami i „stała się ciemność”. Moje serce zalała bliskość Boga i pragnienie modlitwy.
Nie wiedziałem, że to było wzmocnienie przed nagłą pokusą, bo zaczął się już 1-wszy piątek m-ca! Całkowicie zapomniałem, że w takich momentach zawsze wołam o pomoc do św. Józefa, który na obrazach jest przedstawiany z lilią (czystość), a wczoraj - po wyjściu z ostatniego nabożeństwie do Serca Pana Jezusa – znalazłem taką. To była ewidentna prośba o czystość.
Na potwierdzenie tego przy śmietniku ktoś zostawił dwa słowniki, a w jednym z nich była litania i modlitwa do św. Józefa przepisana odręcznie bardzo pięknym pismem! Zobacz jakie znaki zsyła nam Bóg Ojciec, bo w dążeniu do świętości jesteśmy poddawani różnym próbom!
9 maja 2015 roku modliłem się z kapłanem-egzorcystą, bo chciałem pozbyć się niechęci do moich prześladowców. To sprawiło wejście na wyższy poziom duchowy, bo b. trudno jest samemu z siebie przeprosić, a demon wykorzystuje każdą naszą sytuację.
To tak jak w alpinizmie...już jesteś prawie na szczycie, a tu burza, schodzą lawiny i na dodatek skręcasz staw skokowy. Tak właśnie upadłem, a przypomniało się wczorajsze zatrzymywanie wzroku na figurze Pana Jezusa Dobrego Pasterza z owieczką...wprost czułem, że to dotyczy mojej osoby!
Jeżeli czytasz mój dziennik i z serca szukasz drogi do Boga to wiedz, że Deus Abba, Omnipotens Pater zna naszą nędzę, ale w każdej próbie najważniejsze jest nasze ukorzenie się po upadku, bo świat szczycie się wszelkimi obrzydliwościami, a człowiek przeciętny odkłada pobiegnięcie do kratki konfesjonału.
Nie ma innej drogi, nie ma spowiedzi bezpośredniej, bo Bóg czeka na nasze ukorzenie, odpokutowanie i pragnienie poprawy. W upadkach mamy rosnąć i stać się wielkimi. Nawet padają słowa kapłana, że oszukujemy sami siebie uważając, że nie mamy grzechów.
Po 3 godzinach snu zerwałem się z nadzieją bycia u spowiedzi...popłakałem się, ponieważ był mój kapłan i w jego intencji ofiarowałem tą Mszę św. z litanią do Serca Pana Jezusa. Wieczorem wróciłem na nabożeństwo z późniejszym odmawianiem litanii do Świętej Krwi Pana Jezusa.
Dopiero w niedzielę odmówię całą moją modlitwę w intencji ofiar różnych upadków...nawet sromotnych, które rujnują życie danej osobę lub rodziny. Chwilami płakałem i krzyczałem do Boga, a wieczorem skończyłem św. Agonię wołając "dziesiątkami" (jak w różańcu):
- Pan Jezus rozciągany i przybijany do krzyża
- Pan Jezus podniesiony na krzyżu
- Pan Jezus proszący Boga Ojca o wybaczenie takim, bo nie wiedzą, co czynią.
Na koniec tej intencji modlitewnej w ręku znalazły się słowa Zbawiciela skierowane do mnie: „Pozwolę, aby śmiertelne ciało zostało poddane doświadczeniu, abyś wzrastał w doświadczeniach, ale twoja dusza nie zostanie dotknięta.
Ciało i krew nie może odziedziczyć Mojego Królestwa, więc nie lękaj się. Przez twoje doświadczenia Ja jestem również uwielbiony. Nigdy nie będziesz opuszczony”.*
APEL
* „Prawdziwe Życie w Bogu” Vassula Ryden t. IV str. 203 zapis z data 20.04.1991