W śnie schodziłem, a właściwie ześlizgiwałem się z wysokiej góry („idzie z górki”). Przy mnie dwa krzyże...jeden z nich zamienił się w zapaloną lampkę („nadzieja na odjęcie cierpienia”).  Przebudziłem się z poczuciem bliskości Matki Bożej i zawołaniem: Zwiastunko Dobrej Nowiny!

     Natchnienie sprawiło, że dowiedziałem się o stanie mojej sprawy zawodowej. Radość zalała serce, bo zabłysła nadzieja zakończenia moich udręk, ale to niezasłużone cierpienie będzie trwało...chyba do śmierci.

     Na Mszy św. wieczornej w moim sercu znaleźli się górnicy z Chile zasypani 700 metrów pod ziemią. Właśnie rozpoczęto drążenie otworu ratunkowego. Straszliwa ulewa, a w myślach powodzianie.

    Tak bogaty kraj, tysiące wolnych mieszkań...jednego dnia rząd powinien podpisać umowę z właścicielami i przenieść wszystkich potrzebujących. Ludzie w różnych miejscowościach przyszli z wszelką pomocą.

    Tą Mszę św. przekazałem Matce Najświętszej w podziękowaniu za opiekę nad nami. Przypomina się pożoga w Rosji. Z Polski wysłano 100 zespołów strażackich. W małej miejscowości witano ich ze łzami w oczach, bo groziła im utrata siedzib.

    Ogarnij świat, tych którym zaświtała nadzieja: oczekiwana ciąża, otrzymanie pracy, mieszkania, żywności przez głodnych w Afryce, ożenek, urodzaj, urlop, wolność ojczyzny, nawrócenie dziecka. Te ludzkie pragnienia nie mają końca. Napłynął też obraz starca Simeona, który ujrzał Dziecię Jezus...mógł wreszcie spokojnie umrzeć.

    Zdziwiony stwierdzam, że w kościele latała  j a s k ó ł k a, która pragnęła wolności...jak Bóg to wszystko układa?      

                                                                                                                                      APEL