Siedziałem w nocy, a później nie mogłem zasnąć z powodu zimna. Po  krótkim śnie usłyszałem dzwony kościelne zapraszające na Mszę świętą. Z obrazu „spojrzał” Jezus błogosławiący matki i dzieci, a serce zawołało, aby Pan mnie przytulił.

    Pierwszy raz zaskoczyło kojące ciepło wnętrza świątyni, a psalmista wołał (Ps 27(26): „O jedno tylko proszę /../  abym kosztował słodyczy Pana, stale radował się Jego świątynia”. Na ten moment św. Paweł wskazuje, że jesteśmy synami światłości (dnia), a nie ciemności (nocy): ”Nie śpijmy przeto jak inni, ale czuwajmy i bądźmy trzeźwi". 1 Tes 5, 1-6. 9-11

    Płynie konsekracja, a ja na kolanach wołam: „Jezu! najsłodszy Panie, dobry Ojcze, mój Zbawicielu, przytul mnie do Swojego Serca i nie daj zginąć". Później w zapisach trafię na słowa psalmu: „/../  Strzeż mojej duszy, bo jestem pobożny, zbaw sługę Twego, który Tobie ufa /../ bo nieustannie wołam do Ciebie”. Ps. 86/85

    Tylko Bóg może spełnić pragnienie naszej duszy, a to stan bezgrzeszności (świętości) czyli zjednania z Panem Jezusem. Wówczas jesteśmy w Królestwie Niebieskim już tutaj na ziemi. Każdy musiałby choć jeden raz zaznać tego, ale trzeba zapragnąć.

   Człowiek nie może pocieszyć duszy radościami ciała, które przeważnie wywołują smutek duszy. To, co koi ciało nie ukoi duszy, bo dopiero odnalezienie Boga i przyjęcie Go w Komunii św. sprawia pełnię szczęścia. 

    To wyjaśnia zadowolenie dzieciątka w ramionach ziemskiego tatusia i jest bardzo proste, ale niepojęte dla mądrych. Zwierzę zadowolone w ciele ma pełnię radości, ale nas to nie może zadowolić. Dlatego większość szuka czegoś i błądzi...

    Na ten moment opracowuję zapis z 21.07.1992, gdzie moje rozważania: „W ostatnich dniach Pan wskazał, że jestem „nowym stworzeniem” i muszę rozpocząć życie w którym nie wolno mi łą­czyć pociech cielesnych i duchowych, bo zły wciska ludziom bój o ciało.

    Bestia wie, że prawdziwy bój toczy się o świętość duszy. Większość ludzi czyni odwrotnie, gubi siebie, bo nie zdąża ścieżką do autostrady z napisem: „zbawienie”.

    Nie czyń jak większość, która martwi się o jutro i zabezpiecza swoją starość. Nie sięgają dalej, bo nie wierzą w istnienie duszy i życia wiecznego. Jako wysłannik Boga odpowiadam za nich. 

    Padłem na kolana przed Panem Jezusem Miłosiernym, ale przykro mi, bo stoją tam zwiędłe kwiaty, a tyle zostawiono po ostatnich ślubach.  

    Idzie zmiana pogody, a to sprawia złe poczucie: „nie pójdę na Mszę św. wieczorną”. W sekundowym śnie ujrzałem kwitnący sad jabłoniowy, kolorowy jak w piosence. To zaproszenie od Matki, bo drugie nabożeństwo przekazuję na Jej ręce.

    Po tej Mszy św. kapłan składał życzenia jubilatom i próbował żartować, ale nie powiedział, aby nie zwątpili w Boga, gdy spadną na nich różne cierpienia, a nawet nieszczęścia.

    Pan dzisiaj przytulił moją duszę, a teraz zdziwiony słucham pieśni, gdzie padają słowa prośby do Pana Jezusa o przytulenie...                                  

                                                                                                                                             APEL