Po wczorajszej Mszy św. z szybko przeczytaną litania do Najśw. Krwi Pana Jezusa padłem w sen...do 2.30. Czas pędzi jak szalony, a szczególnie widzę to po zaległościach w zapisach.

    Myśl uciekła do uchodźców w namiotach i dzieci, którym brakuje mleka, a w wielu krajach nie można sprzedać jego nadmiaru. Cisza i ciemność, wichura, poczucie pokoju i bezpieczeństwa.

    Na Mszy św. porannej nie miałem wielkich przeżyć, ponieważ proboszcz czytał formuły po łacinie, którą kiedyś wprowadzono „dla jakieś tajemniczości”. Jako lekarz bardzo lubiłem ten języki i ćwiczyłem się w pisaniu rozpoznań, ale w przeżyciach duchowych nie ma on żadnej mocy.

    Po Eucharystii napłynął pokój i dobro. Wracając zabrałem panią, której jest ciężko chodzić, która po podwiezieniu dziękowała z serca i życzyła mi błogosławieństwa Bożego.

    Serce zalała wdzięczność Bogu Ojcu, który po ostatnim moim upadku jest mi szczególnie bliski od szereg dni. Pan Jezus jakby zszedł na miejsce Syna...zresztą prosiłem o to, bo w naszej obrzędowości kult Samego Boga nie ma priorytetu. Ja piszę o odczuciu mojego serca.

    Z natchnienia otworzyłem na „chybił / trafił” przekaz „Bóg Ojciec mówi do Swoich dzieci”:

   << Pragnę, aby ludzie Mnie poznali i odczuwali, że jestem blisko każdego z was. Pamiętajcie, o ludzie, że chciałbym być nadzieją całej ludzkości. Czy już nią nie jestem?

    (...) Nie wierzcie, że jestem owym strasznym starcem, którego ludzie przedstawiają na swoich obrazach i w swoich książkach. (...) Jakże wielka byłaby Moja radość, gdybym zobaczył, że rodzice uczą dzieci wzywać Mnie często imieniem Ojca, którym rzeczywiście jestem! >>

    Ja prosiłem o to, aby Tata był w czerwcu i lipcu ze mną, a z tego wynika uczestnictwo w dwóch Mszach św. Nawet mogę powiedzieć, że moje obecne życie toczy się od „mszy do mszy”. Dla ludzi normalnych jest to dziwne, ale gdy graliśmy w pokera to nikogo nie dziwiło, że wtedy czas płynął od dyżuru do dyżuru na którym był „zespół” (wielu pragnących hazardu).

   Wieczorem, w drodze do kościoła płakałem z powodu poczucia bliskości Boga Ojca i dziękowałem za wszystko, a tego nie można wyrazić żadnym słowem, bo to było uczucie wszechogarniającej miłości. Nagle czujesz, że to wszystko co masz to jedna wielka łaska Boga...od mieszkania, wiary, kościoła jako budynku oraz kapłanów, a dalej żony, ojczyzny, pokoju, emerytury i sprawności psycho-fizycznej!

    Przed kościołem przywitały mnie 3 gołąbki przelatujące oraz chodzące przed otwartą świątynią. Wołałem za kapłanów i ten dzień zmęczenia zapisami oraz kłopotami z zabezpieczeniem komputera ofiarowałem w intencji powołań.

    Poprosiłem, jeśli to będzie zgodne z Wolą Boga Ojca, aby wnuczek został kapłanem...

                                                                                                                          APEL