Tuż po wstaniu mój wzrok zatrzymał Pan Jezus z Całunu...długo patrzyliśmy sobie w oczy i pocałowałem Twarz Zbawiciela.

     W drodze na Mszę św. poranną próbowałem odmówić moją modlitwę z wdzięczności za obdarowanie i otrzymaną pomoc, ale popłynęła tylko koronka do Miłosierdzia Bożego i to też z przeszkodami.

    Szatan nie znosi, gdy dziękujemy Bogu Ojcu po ujrzeniu uzyskanej pomocy, bo to tylko „szczęście lub dobry dzień", gdy wszystko się układa („zbieg przypadków”). Ja nie muszę oddać komputera do zakładu, a przy okazji opanowałem podstawy aktualizacji i zabezpieczeń.

    Przed kościołem przywitała mnie figurka Pana Jezusa w koronce cierniowej z gołąbkiem na Głowie Zbawiciela oraz trzy gołąbki przelatujące i chodzące po ziemi! To pewny znak Pokoju Bożego!

    Dzisiaj Bóg wzywa przez proroka Ozeasza naród wybrany, aby wrócił, bo upadł przez swoją winę, a „drogi Pana są  p r o s t e  i kroczą nimi sprawiedliwi (...)”.

    Eucharystia ułożyła się w zawiniątko i zamieniła w „mannę z nieba”, a ja chciałbym dopiero teraz zostać tutaj, ale nadal nie znałem intencji i nie mogłem mieć podanej wprost („dziękuje, bo mu tak zalecono”). To jest znane z życia, gdy matka upomina obdarowane dziecko, że ma podziękować!

    Trwające pragnienie sprawiło, że w południe w ręku znalazła resztka zapisu z dn. 11.10.1992, która nie byłą edytowana. Sam zobacz jak niezmienna jest moja miłość do Boga, a minęło prawie 25 lat!

    << Właśnie płynęła pieśń dziękczynna do Boga Ojca, a jeszcze przed chwilką w sercu protestowałem przeciw słowu „Eucharystia” w sensie „Dziękczynienia”, bo wielu uważa, że przyjmując Ciało Pana Jezusa dziękuje Bogu! Jest odwrotnie, bo Chleb Życia jest darem Boga dla nas!

     Dzisiaj ta św. Hostia jest faktycznie moim dziękczynieniem: „Ojcze dzięku­ję Ci za Kościół święty, za kapłanów, za Matkę Bożą i Pana Jezusa...za Twoje Ciało i Krew i za wszystko czym mnie obdarzasz: żonę, dom, rodzinę, śniadanie i nawet za możliwość przekaza­nia nocnego daru od pacjentki na cel wspólnoty wiernych”...

   Łzy zalały oczy, bo napłynęło wielkie pragnienie przyjęcia św. Hostii w intencji obdarowanych niewdzięczników! Prawie zesłabłem, a właśnie płynęła pieśń o Dobrym Ojcu, który mnie kocha!

     Pozostałem w kościele...z ćwiczącym chórem i ukojenie przyniosła moja modlitwa: „Panie Jezu przyjmij do Swojego Miłosiernego Serca wszystkich obdarowanych niewdzięczników”!

   Modlitwę kontynuowałem w drodze do domu...żonie kupiłem kwiat, a syna obdarowałem za indeks...tylko mruknął coś pod nosem!

     Wieczorem, gdy żona szykowała kolację moje serce zalało „zawołanie modlitewne" z pragnięciem padnięcia na kolana, bo ponownie ujrzałem dary Boga Ojca...piękną kuchnię, posiłek i światło! Jakże chciałbym w tym momencie znaleźć się w ciemnicy!

   Żaden język i opis nie wyrazi tych udręk duchowych...dlatego tacy jak ja wybierają klasztory bez prasy, radia i telewizji, a ja tylko nie zajrzałem do kupionego „NIE”. >>

    Moje  o b e c n e  obdarowanie wyjaśniła s. Faustyna, której „Dzienniczek” czytano dzisiaj w radiu Maryja: są to prześladowania i niezasłużone cierpienia, a wg słów Jerzego Urbana „pchanie się na śmierć" (o ks. Jerzym Popiełuszce).

    Napłynął obraz znęcania się nade mną we własnej Izbie Lekarskiej w W-wie przy ul. Puławskiej 18 (sprawa trwa od 2007 roku do chwili obecnej). Za ich budynkiem jest figura Pana Jezusa ubranego w czerwony płaszcz. Koledzy samorządowcy podarowali mi właśnie taki. Spotykałem się tam zawsze ze Zbawicielem, gdy mnie „wzywano i osądzano”.

    W ręku mam zapis z 24.06.2008 r. w którym jest aktualne moje wołanie: "Ojcze! Widziałeś i widzisz mojąj nędzę. Ja wiem, że Jesteś, a jak postępuję? Cóż dopiero inni! Co oznacza moje cierpienia wobec bestialskiej śmierci Twego Syna, który przed śmiercią wybaczył wszystkim, bo takie jest Twoje Miłosierdzie i Twoja wieczna Miłość"...

    Eucharystia na Mszy św. wieczornej zwinęła się jak laurka z wygięciem brzegów jako podziękowanie od Pana Jezusa za moje przekazywanie drugich nabożeństwa na Ręce Boga Ojca.

    W czasie zapisu płynęła piosenka „Oh Darling” (The Beatles), a ja  z płaczem wołałem: Tato!

                                                                                                                               APEL