Wniebowzięcie NMP

MB Zielnej

opr.14.03.2011

    Po przebudzeniu wzrok zatrzymała figurka Pana Jezusa padającego pod krzyżem oraz wizerunek Matki Najświętszej. Zerwałem się na Mszę św., a w drodze zauważyłem, że do kościoła zdąża wiele kobiet.

    Nagle moje serce zalała miłość Boża, a w oczach pojawiły się łzy, ponieważ ujrzałem  k o b i e c o ś ć. My nie widzimy cierpień niewiast, ich udręczenia i zatroskania codziennością, dziećmi i domem. To strona ludzkości przynosząca pokój, bo w tym czasie mężczyźni wywołują i prowadzą wojny, a wielka ich ilość pije alkohol. Właśnie przechodzę obok baru pełnego „spragnionych”.

    W kościele trafiłem na pieśń maryjną: „Tyś pod krzyżem Syna stałaś [...] tyle Matko wycierpiałaś”. Pan wciąż zadziwia, bo teraz, gdy to piszę ze stołu patrzy wielkie zdjęcie niewiast pod krzyżem Pana Jezusa („Idziemy” 11/2011). Naprawdę sam nie wiem co powiedzieć, bo tych „przypadkowych zdarzeń” jest cały ocean.

    Jakże ważne jest odczytywanie delikatnych natchnień, bo to sprawia schodzenie się wszystkiego w całość. W tym zapisie jest także zalecenie, aby nigdy nie modlić się na siłę, bo nie znamy przebiegu dnia. Także w tej cząstce naszego życia (modlitewnej)...szczególnie w tej cząstce mamy być wierni woli Boga Ojca.   

     W kościele znalazłem się przed obrazem MB Częstochowskiej, gdzie stało wiele  świeżych kwiatów. Jeden z nich spadł właśnie...dla mnie! Podniosłem go po Mszy świętej. To nie jest  przypadkowe, bo ja mam wielki kult Matki Zbawiciela, dla Niej poszczę w środy i piątki oraz do Niej wołam w intencjach modlitewnych. Zrozum, że wiara nie polega na kulcie obrazka lub obrzędowości. To dodane, aby ułatwić rzeczywisty kontakt.

    Objawienia nie są potrzebne wiedzącym, że Bóg jest i że wszystko jest prawdziwe w naszej wierze! Kobiety śpiewają, a przede mną stoi żona i matka trzech alkoholików!  Wróciły obrazy cierpień kobiet obciążonych dziećmi, biednych, pozbawionych miłości małżeńskiej, poniżanych i bitych.

   Przepływa moje nędzne życie. Ból zalał serce i chce się płakać. Po Komunii św. nie mogłem opuścić kościoła. Kupiłem obwarzanki i płyn dla żebrzącej Rumunki z trojką dzieci.

  Dalej trwa bliskość Pani ziemi i nieba. W TV „Polonia” trafiłem na program maryjny z udziałem ks. Twardowskiego. Teraz czytam wywiad dotyczący choroby Kazimierza Górskiego, a jego żona wtrąca, że pierze mu skarpetki. Znowu przepływa świat kobiet i matek, a wśród nich Matka Najświętsza.

    Żona wychodzi na nabożeństwo z pięknym bukietem kwiatów i z synem, który prosił w modlitwie czy ma jechać w góry. Przyznał, że napłynęło, aby pozostał w domu, a to dało pokój całej rodzinie. Wyszedłem, ponieważ pragnę modlitwy, a wzrok zatrzymały intensywnie pracujące mrówki.

    Przez godzinę wołałem do Boga, także  za żonę. Napłynęło jej stałe czekanie z obiadem. Dzisiaj powiedziałem jej o opracowywaniu tej intencji. Właśnie krzątała się w kuchni w oczekiwaniu na odmawianie koronki do miłosierdzia, a mój wzrok przykuł obrazek na lodówce „Jezus w domu Marii i Marty”.

    Dzień kończy się oglądaniem filmu „Maria z Nazaretu”. Sam widok aktorki grającej Maryję wywołuje łzy. Film zaczyna się „po ludzku”. Józef stolarz piłuje drzewo, a ja jestem z nim, bo dzieciństwo spędziłem jak Jezusek w warsztacie ojca ziemskiego. Teraz płaczemy razem, bo okazało się, że wybranka Maryja jest w ciąży, a żyli w czystości. Syn wrócił do domu i razem oglądaliśmy film, a właśnie Pan Jezus uczynił pierwszy cud...na prośbę Matki Bożej.

    „Boże! Jakże obdarzasz każdego dnia. Łzy dla Ciebie to wielka radość dla mojej duszy”.    APEL