Z pustym sercem trafiłem na poranną Mszę świętą. Przed kościołem powiedziałem do wierzącej, że przychodzę tutaj codziennie z potrzeby serca, a ona stwierdziła, że czuje to samo: „niech pana dotknę"!

    Poczułem się dziwnie, bo przypomniała się scena z Panem Jezusem i pragnieniem dotknięcia Jego płaszcza. Przez sekundę wyobraź sobie chorych w tamtym czasie. Po chwilce w czytaniach usłyszałem słowa Pana Zastępów: "W owych dniach dziesięciu mężów ze wszystkich narodów i języków uchwyci się skraju płaszcza człowieka z Judy /../”. Za 8, 20-23 

    Rozproszenia sprawiły, że nie docierały czytania, a w rozmyślaniach znalazłem się na spotkaniu wyborczym z Ewą Kopacz. W takim stanie dotrwałem do Komunii św. i słów pieśni; „Pan mój i Bóg mój. Jakże szczęśliwy mój los”. W tym momencie „spojrzał” Pan Jezus Miłosierny, a serce i duszę zalał pokój.

    W mgnieniu oka zostałem całkowicie odmieniony. Nie zrozumiesz tego, bo jeszcze przed chwilką byłem „normalny” czyli zły na wszystko, a zarazem zainteresowany tym światem.

    Wprost chce się powiedzieć do mądrusiów: nie dawaj mi żadnych rad i nie wciskaj żadnych metod wyciszania, umacniania, uzyskiwania równowagi i walki ze stresem, bo to wszystko diabelskie namiastki „rozwoju duchowego”. Później trafię na wynurzenia wyznawcy Bahaizmu. Czego szuka taki, gdy Bóg Prawdziwy wszystko ujawnił? Pan musi jednak włączyć światłość.

    Po odczycie intencji jasne stały się „zdarzenia duchowe”:

- kobieta utknęła na półce skalnej, bo przeceniła swoje możliwości w zdobywaniu gór tak jak Adamek, który rzucił się na Kliczkę

- w TVN Style pokazano rodziców i  dziecko bez rączek i nóżek po przebyciu sepsy

- Wiśniewski ubolewa, że gra w pokera jest nielegalna, a w tym nałogu stracił już swój dom

- „Superwizjer” TVN pokazał tereny na których poszukuje się gazu łupkowego.

    Doznałem szoku, bo na takich terenach wywołuje się sztuczne wstrząsy ziemi (pękają domy), a w próbne odwierty wlewa chemikalia. To uszkadza cieki wodne i studnie. Nic nie dają protesty nieszczęśników.

    Przepływają obrazy ofiar powodzi, trąb powietrznych, trzęsienia ziemi w Japonii i umierających z głodu w Afryce oraz Korei Północnej, Kurdowie, dysydenci na Białorusi, uciekinierzy z Libii, chrześcijanie gnębieni na całym świecie...

    Rano czytałem żonie wizję Marii Valtorty w której Pan Jezus uzdrowił niewidomego od urodzenia (nie miał nawet gałek ocznych), a późnym wieczorem oglądałem manifestację takich nieszczęśników: cywilne ofiary ostatniej wojny. Teść walczył z bolszewikami i przez  całe życie chciał odwiedzić strony rodzinne (w okolicach Odessy), ale musiał wyrzec się rodziny i nigdy tam nie trafił.

    W drodze na Mszę św. wieczorną spotkałem pacjentkę cudownie uzdrowioną przez kolegów z ZUS-u: została bez niczego, nawet nie doczeka emerytury. Poprosiłem, aby uświęciła to cierpienie i zaprosiłem ją na codzienne Msze św.

    Przykro, bo nigdzie nie chciano przyjąć Pana Jezusa, gdy zdążał do Jerozolimy.  „/../ Widząc to uczniowie Jakub i Jan rzekli: "Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?" Lecz On odwróciwszy się zabronił im. I udali się do innego miasteczka. Łk 9, 51-56

    Dzień kończy oglądanie filmu „Kidnaper”, gdzie porwano dwójkę dzieci, a w moim sercu znalazła się rodzina Olewników...   

                                                                                                                             APEL