Tuż po przebudzeniu moje serce zalał straszny smutek, a nie miałem żadnego powodu...nawet spałem bez przerwy 7 godzin. Podczas próby ułożenia pliku książek na ziemię upadał 4 tom „Prawdziwego Życia w Bogu”, a ja natychmiast wiedziałem, że na otwartej stronie jest przekaz dla mnie.

    To jest typowy przykład tzw. „mowy Nieba”, którą potrafię zauważyć i odczytać. Tych dwóch słów użyłem w piśmie w 2007 r. do Naczelnej Izby Lekarskiej po emisji trzech odcinków reportażu w TV Trwam o zbezczeszczeniu miejsca kultu patriotyczno-religijnego przez utytułowanego lekarza-psychiatrę, który ściął poświęcony krzyż i walczył z postawieniem nowego.

    Nie pomogła nawet interpelacja w Sejmie RP. Niektórym w mojej ojczyźnie wolno więcej, a nawet wszystko. Jemu nie zwrócono uwagi i nigdy nie wspomniano o tym karalnym czynie, a ja do dnia dzisiejszego - po 40 latach niewolnictwa w przychodni - nie mogę zapisać sobie żadnego leku, ponieważ w odwecie na podniesienie ręki na członka nomenklatury uznano moją wiarę (mistyka z charyzmatem odczytywania woli Boga Ojca) jako chorobę psychiczną (psychozę).

     Nikt nie został za to ukarany, bo trwa moc u k ł a d u! Zbyto mnie nawet w Senackiej Komisji Praw Człowieka, Praworządności i Petycji, gdzie wszystko jest w pismach i na płycie. Nawet mnie nie wezwano, ale przewodniczący napisał, że konsultował moją sprawę z senatorem Stanisławem Karczewskim.

    Pan senator nigdy ze mną nie rozmawiał, a udzielał się w Okręgowej Izbie Lekarskiej w Warszawie. Nie wiem jakie miał prawo tak postąpić, bo mamy do czynienia z sowiecką psychuszką. Ta refleksja nie ma związku z moim aktualnym umieraniem ze smutku...

   Pragnę tylko zwrócić uwagę poszukującym na nieskończoną możliwość kontaktów Boga Ojca z nami. Po spojrzeniu na otwartą stronę (98) przeczytałem zdania skierowane do mnie przez Matkę Zbawiciela:

1. Niech nie męczy cię pisanie.

2. Niech cię nie męczy błogosławienie twych prześladowców.

3. Kiedy umierasz ze smutku...

    Tak jak napisałem na początku miałem natychmiast podaną intencję modlitewną dnia i tuż po wyjściu na Mszę św. o 6.30 zacząłem odmawiać moją modlitwę (patrz instruktaż), a sercem znalazłem się przy Panu Jezusie w Getsemani.

    Naprawdę umierałem ze smutku, ale było to współcierpienie z Panem Jezusem, który widzi cierpienia ludzi niewinnych i zna zamiary pragnących władzy nad tym światem.

    Jak nigdy do „św. Osamotnienia” dodałem koronkę do Ukrytych Cierpień Pana Jezusa w Ciemnicy, bo rzadko się wspomina o tych okrutnych i poniżających działaniach oprawców Zbawiciela...znanych także z wyczynów ubeckich i zastosowanych podczas masakry ks. Jerzego Popiełuszki.

    W drodze do kościoła z wystawy kwiaciarni „spojrzał” obraz Matki Bożej z Najświętszym Sercem, a w kościele tablica poświęcona ofiarom zamachu w Smoleńsku. W ławce znalazłem „Modlitwę w Ogrójcu”, gdzie nasz Pan był zlany krwawym potem. Tam też było zdanie, że ja uczestnicząc w tym cierpieniu przyczyniam się do trwającego dzieła  z b a w i e n i a  ludzkości.

    Na ten moment siostra organistka zaśpiewała pieśń do Jezusa, który zaleca cieszyć się, gdy do oczu ciśnie się łza. To tak krótki czas (30 minut), a ja już tak wiele przeżyłem!

    W moim bólu nie docierały czytania, a Eucharystia "objęła mnie", bo wymagałem przytulenia w cierpieniu, które przerastało moją wytrzymałość. Nie miałem nawet siły wrócić do domu. Po Mszy św. usiadłem na ławce przed kościołem, gdzie zasnąłem na chwilkę podczas śpiewu ptaszka.

    Dalej odmawiałem modlitwę, ale do stanu normalnego wróciłem dopiero po 2 godzinach głębokiego snu. Jako lekarz muszę potwierdzić naszą nędzę w kontakcie ciało / dusza.

    Pomnóż moje cierpienie (nie wiem ile razy), a zrozumiesz krwawe poty Pana Jezusa, który wiedział, że także dla mnie otwiera Niebo. Ludzie nie zdają sobie sprawy z faktu naszego odkupienia, który był pokazany - w wydaniu ziemskim - na dobrowolnej śmierci głodowej o. M.M Kolbego za Gajowniczka.

   Później, podczas zapisywania tych przeżyć ujrzałem łaskę współcierpienia z Panem Jezusem i wyjaśniło się miłosne patrzenie na mnie Oczu Zbawiciela z Całunu. Zrozumie to tylko ten, który ma podobne przeżycia lub patrzący na zdjęcie umiłowanej osoby.

    Popłakałem się i zawołałem: „Panie Jezu! Prowadź mnie dalej, niech nigdy nie zejdę z Twojej Drogi, bo wokół trwa szerząca się niewiara, kult ciała i mocy ludzkiej, szczycenie się przynależnością do barbarzyńców z oddawaniem swojego życia dla zabijania. W tym czasie Twoich Jezu traktuje się jako chorych, bo umierają podczas modlitw i błagań Boga czego świadectwo daję codziennie".

    Dzisiaj papież był w Częstochowie, ale ja nie żyję tym wydarzeniem. Wyszedłem, aby w bólu skończyć moje modlitwy, a wieczorem wróciłem na spotkanie z Panem Jezusem zakończone litanią do Jego Najświętszej Krwi...

                                                                                                                                  APEL