Tuż po przebudzeniu napływa radość z pójścia do pracy (łaska Pana). Dzisiaj dodatkowo mam dyżur. Wychodzę, witają mnie gołąbki, a przed wejściem do kościoła otrzymuję błogosławieństwo z kończącej się Mszy św.

   Moje serce napełniła Wszechmoc Istniejącego Boga i błysk bojaźni złych duchów. To sekundy, bo więcej nie wytrzyma nasze nędzne ciało.

     Łzy zalały oczy i to będzie trwało podczas wołań psalmisty (Ps 21): ”król się weseli z Twej potęgi Panie”. W Ew Mt 20, 1-16a mowa o dobroci Boga Ojca. Po Komunii św. krzyczałem: „Tato! Tatusiu! Ojcze!”, a słodycz zalewała duszę z pragnieniem pozostania w Domu Boga.

     7.30-14.40 to czas ciężkiej pracy w przychodni. Trafił się maż porzucony przez żonę, wygnałem obca pacjentkę, która przybyła po lewe zwolnienie i czekałem na umówionego pacjenta z chorobą nowotworową, który się spóźnił. 15.00 To zły czas, bo trwa bałagan typowy dla zmiany dyżurantów. Lepiej wówczas nie chorować.

     Szukam intencji: za „ostatnich”, odrzuconych, pozostawionych? Trafiłem do babuszki, której pomocy odmówił lekarz rejonowy, a po drodze spotkałem bociany, które przed odlotem wyrzucają z gniazd słabe osobniki. Teraz badam dziadka z rakiem pęcherza, którego zdyskwalifikowano do zabiegu operacyjnego i nie przyjęto do szpitala.

     Wracamy, a przez radiotelefon płynie informacja, że nie ma kto odwieźć pacjentów pozostawionych w szpitalu. Przykuwają wzrok chorzy na wózkach o których zapominają normalni ludzie. Płynie modlitwa, a wzrok zatrzymuje samochód bez kierowcy z kołem na podnośniku. Sanitariusz zostawił u pacjenta kartę wyjazdową.

    W tv mówią o powodzianach pozostawionych na pastwę losu.  Słowacji nie przyjęto do UE. Przypomina się czas oddania mojej ojczyzny w ręce Sowietów („podział łupów wojennych”).

     Teraz jestem u pacjentki niewidomej z ciężką cukrzycą i zawałem serca, którą rodzina wysłała „na wieś”, a jest całkowicie bezradna. Później podziękuje za wypełnienie dokumentacji na zasiłek opiekuńczy, bo nikt się tym nie interesował. Trafiłem też do domu („Polskiego zoo”), gdzie przygarnięto porzucone koty (17 sztuk) z dwójka malutkich. Łażą wszędzie i liżą talerze.

    Cały czas płynie moja rozbudowana modlitwa. Przepływa świat: domy opieki społecznej, samotne matki. W tv pokazują matkę pracującą, która na ten czas zostawia dziecko w domu. Przypomniała się podobna sytuacja z naszymi dziećmi, ponieważ mijaliśmy się z żoną w drodze do i z pracy. Nasza sąsiadka zajmuje się wnuczką pozostawiona przez ojca pracującego za granicą.

    Minęła 33-cia godzina postu na ręce MB Pokoju (tylko woda), a pracowałem bez przerwy od 7.30-22.00. Przez ten czas towarzyszyły mi figury Matki Najświętszej.

     Podziękowałem za dzień. Czuję, że noc będzie spokojna. Faktycznie obudzono jeden raz na wyjazd i do ambulatorium z błogim snem do 6.25. W oczekiwaniu na zmiennika ponownie podziękowałem. Czekam na zmiennika. Wstaje piękny dzień. Może dzisiaj nie umęczą...?                                                                                                                                  APEL