Wyszedłem na Mszę św. o 6.30 z późniejszym odmawianiem litanii do Najśw. Serca Pana Jezusa przed Monstrancją. W drodze odmawiałem odczytaną intencję z 2 sierpnia za marniejących w oczach.
Tak się stało, że sam byłem słaby ze względu na pogodę oraz przemęczenie i niedobór snu, a dodatkowo napłynęła Obecność Boga Ojca, która zawsze unosi duszę z naturalnym zesłabnięciem ciała. To może każdy zauważyć w kościele, bo te osoby zamykają oczy, trzymają twarz w dłoniach, płaczą i padają na kolana z potrzeby serca.
Eucharystia jakby zawisła w ustach, odwróciła się i przybrała postać łodzi. Nie bierz tego, co piszę dosłownie...jak koledzy psychiatrzy, bo to wszystko odbywa się w mojej duszy, a św. Chleb daje tylko znaki odczuwalne w ciele.
To jest jeden z elementów „mowy Nieba”, którą prymitywni duchowo koledzy psychiatrzy traktują od 2007 roku jako psychozę. To jest tak, gdy człowiek niewierzący w walonkach wchodzi na teren naszych najskrytszych doznań.
Po wyjściu z nabożeństwa siedziałem przed kościołem, a podczas powrotu dalej wołałem w w/w intencji. Dzisiaj jest straszny upał, a ja lubię niż i deszcz, bo wówczas jestem mocny w ciele. W środy i piątki pościmy z żoną...to już trwa z rozpędu. Przez cały dzień spożyłem dwie jagodzianki, dwa banany, wypiłem trochę mleka i kawa prawdziwa jak "lekarstwo".
Nie wiedziałem czy mam jechać o 18.00 do kaplicy Miłosierdzia Bożego, ale przebudziłem się na czas o 17.20 i po chwilce wiedziałem, że mam tam jechać samochodem. Wzrok zatrzymała stacja drogi krzyżowej „Pan Jezus zdejmowany z krzyża”, a to w moim języku jest potwierdzenie dobrej decyzji, że tutaj przybyłem na zaproszenie Pana Jezusa.
Rano nie docierały do mnie czytania, a teraz w serce wpadły słowa śpiewu przed Ewangelią Mt 5, 10 Błogosławieni, którzy cierpią prześladowania dla sprawiedliwości, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. Na dodatek Pan Jezus mówił, że każdy, który chce iść za Nim musi zaprzeć się siebie samego, przyjąć krzyż i naśladować Go.
Eucharystia ułożyła się ochronnie („parasol na podniebieniu”). Później było ponowne wystawienie Monstrancji, odmówiliśmy koronkę do Miłosierdzia Bożego, a po błogosławieństwie chciałbym tutaj siedzieć w ciszy, ale wszystko zgaszono i trzeba było wracać do domu.
Zobacz jak ważne jest prowadzenie przez Boga, a z naszej strony wsłuchiwanie się w natchnienia (zaproszenia), bo okazało się, że w naszym kościele na Mszy św. o 19.00 byli pielgrzymi, którzy jutro wychodzą do Częstochowy, a ja nie lubię tłoku i przygodnych uczestników spotkania z Panem Jezusem.
Zdziwisz się tą intencją, ale prześladowani dla sprawiedliwości są nazywani synami Bożymi...nie należymy do świata i cierpimy z powodu wiary w Boga Objawionego oraz Pana Jezusa.
APEL