Rybak, św. Piotr napomina dzisiaj, abyśmy się wzajemnie miłowali, a „[...] Przede wszystkim miejcie wytrwałą miłość jedni ku drugim, bo miłość zakrywa wiele grzechów. [...] nie dziwcie się, jakby spotkało was coś niezwykłego [...]”.

   Pierwszy raz w życiu po Komunii św. wystąpiło doznanie lekkości. Św. Hostia wprost unosi się w ustach. Nie potrafię tego wyrazić, ale mówimy czasem, że jest nam „lekko na sercu”. Takim  właśnie się poczułem, a lekkość dotyczyła także ciała fizycznego.

    W takim stanie wyszedłem z kościoła. Jakby na ten moment uwagę zwracają jaskółki falujące na wietrze, a teraz, gdy piszę w TV delfiny wyskakują z wody i z radością robią fikołki, a za oknem na wietrze unosi się torebka foliowa. W myślach szybowiec, balon czy samolot sportowy...

    Na krzyżu postawiłem Panu Jezusowi czerwoną pelargonię. Radują też pięknie różyczki. Bardzo lubię te kwiaty wyrażające miłość. Z radia płynie piosenka o śmierci „Dance me”, która zawsze łączy mnie z Panem Jezusem. Wprost czuję miłosne zlanie naszych serc i pragnę, aby trwało wiecznie.

    To ból rozstania z pierwszą miłością lub umiłowanym przez matkę dzieckiem. Nie pojmiesz tego bez łaski wiary, a ja opisuję to, aby ukazać jak Pan przychodzi niespodziewanie. Oto jestem w warsztacie. Mechanicy uwijają się przy wymianie łożyska w kole, a wzrok zatrzymał obrazek - na tylnej szybie mojego samochodu - Jezusa z Najśw. Sercem. Miłość zalała duszę, a łzy popłynęły po twarzy.

    Wróciłem do domu z poczuciem wielkiej powagi i odpowiedzialności za ludzi, bo zostałem przeniesiony na tereny powodziowe. Przecież ci ludzie oprócz zwykłych kłopotów (trzeba założyć świeżą piżamę, wywietrzyć i zmienić pościel, coś zjeść) chorują, muszą dotrzeć do gminy po zasiłek, wielu nie ma nawet zwykłego radia.

   W takim stanie trafiłem na nabożeństwo „majowe” z wystawieniem Najśw. Sakramentu. Duszę ponowne odmieniło przyjęcie Ciała Zbawiciela. Płynie pieśń „Serce Jezusa”...„serce moje weź [...] serce moje, duszę moją Panie Jezu weź”. Wzrok przykuło wielkie serce u stóp krzyża Pana Jezusa z napisem „Dziękujemy”. Ponownie moje serce połączyło sie z Sercem Syna Bożego...to miłosne zlanie dwóch serc.

  Przeżycia wrócą jeszcze - ze słowami Ps 63(62) - następnego poranka; „Ciebie, mój Boże, pragnie moja dusza [...] Ciało moje tęskni za Tobą [...] Będę Cię wielbił przez całe me życie [...] Moja dusza syci się obficie [...]”.

    Tak wołał mój poprzednik. Jak koił swoje pragnienie bycia blisko Boga i tęskną rozłąkę? Przecież nie było wówczas Komunii św. która daje zjednanie z Panem Jezusem. Spotkamy się kiedyś i zapytam go o to cierpienie, bo dopiero odejście z tego świata połączy nas z Bogiem...na zawsze.

        Łzy popłynęły po twarzy...

                                                                                                                          APEL