Ten dzień zaczął się pięknym porankiem, ale przebiegał z falami opadów i krótkich burz, a ja prawie nie wychodziłem z łóżka. Nawet nie chciało mi się iść na poranną Mszę św. a jest to dzień, który w moim sercu zawsze kojarzy się z Bolesna Męką Pana Jezusa.

   W dzisiejszym czytaniu „Dzienniczka” s. Faustyna wspomniała o takim właśnie dniu i wielkim cierpieniu wynikającym z poczucia opuszczenia nas przez Pana Jezusa.

    Niewierzącemu trudno jest zrozumieć na czym polega to cierpienie, które przypomina sytuację dzieciątka tracącego ojca z pola widzenia. Wówczas rozgląda się zagubione, a po nagłym pojawieniu się taty krzyczy z radości! Tak właśnie jutro będzie ze mną po dzisiejszym opuszczenie przez Boga Ojca.

    Dobrze, że rano opracowałem wczorajszy dzień, bo sam z siebie nic nie mogę napisać, a nawet coś przepisać, bo trzeba mieć chęć, która jest wlewana w duszę. Nie posłuchałem nawet natchnienia, aby w tym czasie modlić. To odmieni się tuż po przebudzeniu następnego ranka o świcie (o 4.30)...wszystko wykonam z podwójną mocą.

    Ten dzień zaprzecza tezie, że chrześcijanie działają z myślą o nagrodzie w Niebie. Moje chodzenie do kościoła nie jest wynikiem obietnicy nagrody, ale miłości do Boga Ojca i pragnienia zjednania z Panem Jezusem w Eucharystii. Bardzo wątpię, aby jakiś człowiek mógł - dla samej obietnicy trafienia do Raju - uczestniczyć przez 25 lat w codziennej Mszy św.!

    Po wyjściu na nabożeństwo wieczorne - z późniejszym wołaniem w litanii do św. Rocha - w wielkim uniesieniu zacząłem odmawiać modlitwę w intencji wymawiających się przybycia na Ucztę Pańską. To wielkie ukojenie dla mnie, które dopełniła Eucharystia.

    Martwiłem się o dzisiejszą intencję, ale została podana następnego dnia i  moją modlitwę odmówiłem w wielkim bólu w drodze na wieczorna Mszę świętą, a podczas „św. Agonii Pana Jezusa” ofiarowałem Bogu Ojcu opuszczenie Zbawiciela na Golgocie...„Boże, mój Boże czemuś Mnie opuścił?" To opuszczenie było pozorne, ale Syn Boży przez to dodatkowo cierpiał...niby zdany tylko na siebie.

     Jest to zarazem wielka próba wiary dla nas, bo Szatan wpuszcza ludziom przekonanie, że Boga nie ma, bo gdyby był to nie pozwoliłby na okrutne zbrodnie i to co dzieje się na świecie.

     A ja zapytam czytających ile dni w swoim życiu pościli w intencji pokoju na świecie? Jaki procent ludzkości to czynił? Co przedstawiają programy „znanych” stacji telewizyjnych (TVN, Polsat, Super Stacja), a nawet telewizji „publicznej”? Kiedy tam pada słowo Bóg?

    Wprost proszą się Słowa naszego Ojca Prawdziwego: „Nie znasz Mnie i nigdy nie szukałeś, nie prosiłeś o ochronę i za nic nie dziękowałeś! Dlaczego teraz masz pretensję do Mnie?”...

                                                                                                                             APEL